Strony

piątek, 5 października 2012

Znajomości i koligacje rodzinne w Donald-Landzie

Poniżej ciekawe informacje wskazujące na pozakulisowe powiązania między różnymi osobami w III RP.
 
W książce Stanisława Krajskiego "Masoneria Polska 2012" autor dowodzi pewnej tezy związanej z "katastrofą" smoleńską.
Katastrofa to zamach przygotowany przez masonerię rytu francuskiego ukrywającą się w służbach specjalnych Rzeczpospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej.
Ze strony polskiej naszpikowane w specjalny sposób masonami ma być WSI (Wojskowa Służba Informacyjna), ze strony rosyjskiej GRU (Главное Разведывательное Управление - Główny Zarząd Wywiadowczy). Zamach miał być przygotowany w taki sposób aby skompromitować obydwa państwa Polskę i Rosję oraz doprowadzić do uzależnienia rządów tych krajów od wpływów masońskich. Uzależnienie ma polegać na przygotowaniu odpowiednich haków, należy tu rozumieć różne ślady, niedociągnięcia itd., których wypłynięcie może doprowadzić do obalenia rządów.
Działający w WSI masoni mieli doprowadzić również do obalenia rządu Jarosława Kaczyńskiego po tym jak przeprowadził on likwidację WSI. Miał to być akty zemsty, a jednocześnie samoobrona. Natomiast zamach smoleński miał doprowadzić do ubezwłasnowolnienia rządów.
 
Teraz ciekawa informacja, źródło: http://niezalezna.pl/30482-sowieckie-powiazania-prokuratora-od-smolenska
 
Prowadzący śledztwo ws. smoleńskiej katastrofy Jarosław Sej zajmuje się m.in. kontaktami z Komitetem Śledczym Federacji Rosyjskiej. Tymczasem z dokumentów, do których dotarła „Codzienna”, wynika, że jego ojciec płk Jerzy Sej odbył specjalne przeszkolenie GRU i był związany z sowieckimi służbami wojskowymi, a po 1990 r. także z WSI.
 
„Gazeta Polska Codziennie” dotarła do dokumentów służb specjalnych PRL-u dotyczących prokuratora płk. Jerzego Seja. Jest w nich m.in. dokładnie opisany przebieg jego kariery zawodowej, a także sprawy prywatne dotyczące rodziny. Niezwykle ceniony przez przełożonych, był wielokrotnie nagradzany, m.in. za wybitne zasługi umacniania obronności PRL-u. Wysokie nagrody pieniężne uzyskał w  okresie stanu wojennego – jedna z  nich dotyczyła rzetelnej i  sumiennej służby. W tym czasie był rzecznikiem prasowym Naczelnej Prokuratury Wojskowej i  jednocześnie sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej NPW. Tuż po zakończeniu stanu wojennego Jerzy Sej został oddelegowany do II Zarządu Sztabu Generalnego (poprzednika Wojskowych Służb Informacyjnych), gdzie został I sekretarzem Komitetu (Politycznego – przyp. red.) PZPR. W 1987 r. został skierowany na specjalistyczny kurs GRU
(sowieckich służb specjalnych) organizowany przez Ministerstwo Obrony ZSRR.

„Wniósł duży osobisty wkład w efektywność działania organizacji partyjnych instytucji. Jako I  sekretarz KP (Komitetu Politycznego – przyp. red inicjował podejmowanie różnych działań po linii partyjnej, które wspierały działania służbowe. Angażował się do różnych akcji politycznych. Postawa ideowo-polityczna bez zarzutu” – czytamy w  opinii służbowej dotyczącej Jerzego Seja za 1988 r.


Po zmianie władzy w 1990 r. płk Jerzy Sej oficjalnie zamienia się w obywatela Jerzego Seja i uzyskuje wpis na listę radców prawnych. Jednocześnie Jerzy Sej współpracuje w Wojskowymi Służbami Informacyjnymi – w  1994 r. na wniosek ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka prezydent Lech Wałęsa odznacza płk. Seja Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi umacniania obronności i suwerenności kraju”. Nazwisko płk. Seja pojawia się także w raporcie z weryfikacji WSI – w  aneksie nr 13 jest wymieniony w spisie oficerów WSI, którzy przeszli szkolenie GRU w ZSRR.
 
Biorąc pod uwagę likwidację WSI zapoczątkowaną przez rząd Jarosława Kaczyńskiego, a przede wszystkim dążenie do usunięcia ze służby wszystkich oficerów szkolonych w ZSRR przez GRU oraz tezę przedstawioną w książce "Masoneria Polska 2012" o udziale WSI i GRU w "katastrofie" prowadzenie śledztwa w sprawie "katastrofy" smoleńskiej przez syna oficera WSI, któremu groziło usunięcie ze służby, to klasyczny konflikt interesów. Jarosław Sej powinien zostać natychmiast odsunięty od tej sprawy.
 
 

Teraz kolejna ciekawa sprawa pokazująca koleżeńskie powiązania pomiędzy wymiarem sprawiedliwości, a premierem.
źródło: http://niezalezna.pl/33484-kto-jeszcze-ogladal-mecz-z-tuskiem
 
Nie tylko skompromitowany sędzia Ryszard Milewski towarzyszył Donaldowi Tuskowi na stadionie Lechii Gdańsk. Poseł PiS Andrzej Jaworski ujawnił na Twitterze nazwiska pozostałych kompanów premiera.

Przypomnijmy: dziś TVN opublikował nagranie z meczu rozgrywanego 17 października 2010 r. Na VIP-owskiej trybunie siedział premier Donald Tusk, a na krzesełku rząd niżej sędzia Ryszard Milewski, antybohater dziennikarskiej prowokacji ujawnionej przez "Gazetę Polską Codziennie".  Tusk – po ostatnim gwizdku sędziego (ale piłkarskiego) – chętnie przybił „piątkę” z sędzią (z wymiaru sprawiedliwości), który niedawno był gotów stanąć na baczność przed urzędnikiem kancelarii Tuska. 


Donald Tusk w ostatnich latach przynajmniej trzy razy siedział na VIP-owskiej trybunie trójmiejskiego stadionu wraz z sędzią Milewskim - wynika ze zdjęć pokazanych przez Prawo i Sprawiedliwość na dzisiejszej konferencji prasowej. Chodzi o mecze z 8 sierpnia i 17 października 2010 r. oraz z 1 kwietnia 2011 r.


Ale nie tylko sędzia Milewski siedział obok Tuska.Jak ujawnił dziś na Twitterze poseł PiS Andrzej Jaworski na filmie widać inne znane twarze, np. prokuratora okręgowego Dariusza Rożyckiego, któremu - co ciekawe - niedawno przekazano śledztwo ws. Amber Gold. Co jeszcze ciekawsze, nazwisko Różyckiego - jak informował "Wprost" - pojawia się w śledztwie o korupcję. Śledczy badają m.in., czy Różycki przyjął od dilera samochodowego - za obietnicę pozytywnego "załatwienia" sprawy sądowej jego byłej żony - roczny samochód bmw 523i.


Na filmie z meczu obok Tuska widać także, według posła Andrzeja Jaworskiego, prokuratorów Dariusza Witolda Pogorzelskiego i Bogdana Szegdę.
 

Wygląda na to, że duża część lokalnego pomorskiego światka związanego z wymiarem sprawiedliwości jest niewiarygodna. Można również zrozumieć dlaczego tak usłużny i broniący interesów premiera był sędzia Milewski. Przecież to wszystko koledzy z jednej loży.
 
Króluj nam Chryste
Andrzej