To co szykuje nam obecny rząd i sprzedawcy prądu w podwyżkach
cen energii elektrycznej w 2013r. to będzie prawdziwy szok. Sprawa jest
gardłowa, dotyczy co najmniej 15 mln Polaków. Wygląda to już na
prawdziwą ekonomiczną wojnę z własnym narodem.
Ceny
prądu niesłychanie głęboko sięgną do naszych portfeli w 2013r. Już za
chwilę dowiemy się ile zagraniczne koncerny, dystrybutorzy i giełdowe
spółki energetyczne zażyczą sobie za 1 kwh. Ruszają negocjacje
sprzedawców prądu z rządową instytucją – Urzędem Regulacji Energetyki w
sprawie wysokości stawek na przyszły rok. Zażądają najprawdopodobniej
gigantycznych podwyżek, od kilkunastu do nawet 20 proc., tym bardziej,
że rząd dał im dodatkowe mocne argumenty do ręki. Ministerstwo
Gospodarki obcięło bowiem wsparcie dla elektrownispalających drewno
wysokiej jakości, w ramach tzw. dopłatdla producentów zielonej
energii. Podniosło udział odnawialnych źródeł w sprzedawanej energii –
co oznacza, że spółki energetyczne, takie jak choćby PGE czy Tauron
zapłacą wyższe kary finansowe.
Od
2013r. wchodzi w życie również system białych certyfikatów.
Rekompensaty z tytułu wyższych kosztów i koniecznych nowych wydatków,
koncerny oczywiście poszukują w naszych coraz bardziej pustych
portfelach. Tyle tylko, że gdy idzie o ceny energii elektrycznej w
Polsce w relacji do naszych zarobków, za 100 kwh przekraczają 22 euro,
plasują nas w Unii Europejskiej w absolutnej czołówce drożyzny. Płacimy
więcej niż Francuzi, Niemcy czy Brytyjczycy. Ciemno widzę tę naszą
świetlaną przyszłość. W ciągu podobno tych światłych, ostatnich 10 lat
ceny prądu w Polsce wzrosły o ponad 100 proc., a ceny hurtowe energii do
2017r. mają jeszcze wzrosnąć o 80-90 proc. To czysty rozbój w biały
dzień, gdyż nasze wynagrodzenia nie tylko, że nie rosły w przybliżonym
nawet tempie, ale obecnie spadają, a nadchodzi 2-3 lata ciężkiego
kryzysu.
Ta
galopada cen energii ma właśnie przyspieszyć w 2013, 2014, i 2015r.
Przeciętna polska rodzina płacąca dziś z tytułu ogrzewania i energii
miesięcznie 150-200 zł. musi się zmierzyć z kolejnym wzrostem cen i
rachunków o nowe 150-200 zł. w skali roku. Ale nie wszystkich będzie
stać na korzystanie z tego cywilizacyjnego dobrodziejstwa w najbliższych
latach.
Coraz
większa liczba Polaków kupuje już dziś piecyki – kozy do swych
eleganckich salonów i pali nie tylko drewnem, które ostatnio również
mocno podskoczyło cenowo ok. 200 zł/1 m3, ale niestety coraz częściej
palimy w piecach czym się da – w tym przysłowiowymi śmieciami. Choć to
zabronione wykroczenie. Eleganckie wille i szeregowce w centrum Warszawy
przerabiane są na ogrzewanie kominkowe jak za Króla Ćwieka, busy
naładowane drewnem wjeżdżają do zamkniętych enklaw w Poznaniu, Gdańsku,
Warszawy czy Łodzi. Kopcimy nocą, byleby taniej. W ten właśnie wymuszony
sposób Polacy obdzierani z finansowej skóry w rachunkach za energię
elektryczną wnoszą swój wkład do walki z ociepleniem klimatu i CO2 . To
nasz cichy i skuteczny protest, bylebyśmy tylko nie musieli wrócić do
ognisk. Czarne chmury w sezonie grzewczym zawierające zabójcze toksyny,
związki azotu, siarki, węgla i inne rakotwórcze substancje, coraz
silniej zanieczyszczają powietrze i środowisko, nie tylko w dużych i
małych miastach, ale nawet już na wsiach, rejonach turystycznych, a
nawet w uzdrowiskach. Zimnymi nocami dymią polskie kominy, biedni i
średniozamożni dorzucają do pieca byleby tylko spowolnić liczniki. Jak
tak dalej pójdzie i zabójcza cenowa polityka nośników i energii o
ogrzewania będzie kontynuowana – gaz podrożał o ok. 10 proc., energia
cieplna ok. 6 proc., energia elektryczna ok. 6-7 proc., drewno, olejo
ok. 5 proc. tylko w ub. roku – do łask szybko powrócą lampy naftowe,
piecyki – kozy i nie zawsze bezpieczne butle z gazem.
Zamiast
skoku cywilizacyjnego mamy coraz większy regres. Zimową porą ludzie
będą zamarzać hurtowo. Właściciel pięknych nowych stadionów też będą
mieli gigantyczne problemy z opłaceniem rachunków za zimowe wieczory.
Domowe rachunki za ogrzewanie i prąd rzędu 200- 400 zł. miesięcznie
zwłaszcza dla rodzin tracących pracę są wręcz zabójcze. To nie Grecja,
tu trzeba grzać i świecić przez blisko 6 miesięcy. Módlmy się o łagodną
zimę, bo przy srogiej aurze polski rząd z pewnością nie zda egzaminu.
Nawet klasa średnia powoli wraca do tradycji regularnego nocnego
dorzucania do pieca, by wytrwać do rana. Niewątpliwie piecyki – kozy,
kominki ogrzewające cały dom i lampy naftowe mogą się okazać już wkrótce
wielkim hitem handlowym. Jak tak dalej pójdzie Tajfun Vincent i Królowa
zima skutecznie obrzydzą nam życie w naszym kraju. Kryzysowa Grecja czy
Hiszpania mogą wbrew pozorom okazać się tańsze do życia. Słońce Hellady
może być dla Polaków bardziej przyjazne niż nasze Słoneczko – Peru.
Janusz Szewczak, Główny Ekonomista SKOK
Tekst publikowany na portalu Stefczyk.info
KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !