..:. powołanie .:..
Apostoł Piotr napisał do wierzących w Jezusa: Gdy
bez skargi cierpicie za dobre uczynki, wtedy Bóg okazuje wam swoją
łaskę. Do tego zatem jesteście powołani, aby iść śladem Chrystusa: On
cierpiał za was i zostawił wam wzór do naśladowania.
1 Piotra 2,20-21
Posted: 14 Nov 2012 02:46 AM PST
Od
razu zaznaczmy, że pominiemy zupełnie tematykę kinowych horrorów i
opowieści ludzi nadwrażliwych, którzy wpadają w paniczny strach z powodu
trzasku rozsychających się mebli... Postaramy się zastanowić nad
rodzajem wezwania, jakie kierują do nas nasi zmarli za pośrednictwem
ludzi, którzy otrzymali dar obcowania z duszami czyśćcowymi. W historii
Kościoła było ich wielu, wymieńmy jedynie najbardziej znanych: Katarzynę
z Genui, św. Weronikę Giuliani, św. Teresę z Avila czy bł. s. Faustynę
Kowalską. Także dzisiaj istnieją osoby, które tym szczególnym powołaniem
ubogacają całą wspólnotę chrześcijańską.
Interesującym
świadectwem na nasz temat jest książka, opublikowana cztery lata temu
we Francji, zatytułowana "Spojrzenie na Czyściec". Zawiera opis przeżyć
duchowych pewnej osoby, której dane było wielokrotnie komunikować się z
duszami czyśćcowymi. Wartość publikacji podnoszą cenne przypisy,
przypominające wypowiedzi Magisterium Kościoła, naukę św. Tomasza z
Akwinu i doświadczenia kilku świętych nauczycieli życia duchowego. Rozmyślanie nad tajemnicą Czyśćca w świetle dokumentów Kościoła - pisze ks. biskup Henri Brincard we wstępie do książki - jest
wielkim źródłem korzyści duchowej dla chrześcijanina. Medytacja ta
pogłębia poczucie świętości Boga i uświadamia nam wielkość naszego
powołania, która nie znosi ani letniości, ani kompromisów ze światem.
Uczy nas czystej miłości i coraz intensywniejszego pragnienia oglądania
Boga. (...) Aby zachęcić nas do modlitwy za tych, których św. Weronika
Giuliani Z wielkim współczuciem nazywała "duszami zapomnianymi" -
wydajemy te wyznania, których autorka, za radą ojca duchownego pozostaje
anonimowa.
Nie bądźcie ciekawscy
Kiedy
przyjdzie do ciebie jedna ze świętych dusz czyśćcowych - mówi Anioł do
autorki wyznań - to pozdrowisz ją w Imię Jezusa Chrystusa. Odpowie ci
albo słowem, albo gestem (...). Nigdy nie stawiaj pytań duszom: Bóg jest
jedynym Panem słów, jakie mają do przekazania. Jeśli Wszechmogący daje
ci spojrzeć na Czyściec, to czyni to po to, aby ugruntować ciebie w tym
większej miłości. Jeśli chce, abyś o tym pisała, to po to, aby obudzić
miłość w sercach ludzi (...) Nie bądźcie ciekawscy...! Wszystko,
wszystko ma doprowadzić tylko do jednego: do miłości!
W momencie, kiedy adresatkę tych słów ogarnął lęk z powodu
odpowiedzialności, jaką nakłada na nią to niezwykłe powołanie, Anioł
dopowiedział: pozwól łasce działać w tobie. Przeznaczona jest bowiem dla całej wspólnoty.
Pan Bóg pragnie obudzić wiele serc uśpionych; chce przypomnieć ludziom
zamkniętym w egoizmie, że życie ich nie kończy się na ziemi, lecz
rozkwita w pełni wieczności. Obecnie, nie myśli się wcale o Czyśćcu,
neguje się nawet jego istnienie, tak samo, jak istnienie piekła. Ty masz
mówić, że Niebo, Czyściec i piekło istnieją. Tak, nawet piekło istnieje
i wcale nie jest puste!
Jeśli
masz rany i zdecydujesz się pójść w drogę z Bogiem, On ich nie zamknie.
On je oczyści, doprowadzi do tego, że nie będą cię boleć, ale zostawi
je otwarte. Po to, żeby z nich rozlała się miłość na innych
o. Adam Szustak OPz książki Ewangelia dla nienormalnych
Po odłączeniu się od ciała, dusza zostaje ogarnięta niezwykłą światłością, w której doskonale rozpoznaje i ocenia bilans całego życia. Jeśli skażona jest plamami grzechu - wyznaje jedna z dusz - przygniata ją taki ciężar win do naprawienia, że sama pogrąża się w Czyśćcu. Okazuje się wówczas z wielką wyrazistością, jak dobry jest Bóg, jak niewymowna jest Jego miłość do człowieka i jakim nieszczęściem jest grzech wobec Jego Majestatu. Dusze czyśćcowe cieszą się całkowitą pewnością zbawienia, niebo jest już im zapewnione. Nie mogą już zgrzeszyć, ale nie mają też możliwości zasługiwania (nauka przypomniana przez Papieża Leona X przeciwko Lutrowi). Zasługiwanie, to otwieranie dzisiaj serca dla Boga, aby jutro - w wieczności mogło napełnić się niebem. Zasługiwanie polega na wzrastaniu ku Bogu na drodze dobrowolnie podjętego trudu wiary i miłości. Możliwość takiego wzrostu dana jest każdemu człowiekowi tylko raz: w czasie ziemskiego życia. Wyłącznie teraz posiadamy szansę decydowania o rodzaju wiecznej przyszłości. Zdolność do wybrania Nieba kształtuje się obecnie poprzez każdy akt wyboru Boga. Wybieram Go na drodze walki z grzechami, szukania Go w modlitwie, zaufania w przeciwnościach...
Niestety, łatwo zapominamy o prawdziwej powadze teraźniejszości, biegając wokół codziennych spraw, absolutyzując je i łudząc się, że zabezpieczymy sobie trwałe miejsce na ziemi. Serce kurczy się wtedy dla Boga i dla skarbu prawdziwej radości, która nie pochodzi z tego świata. Boża wieczność staje się coraz bardziej odległa, obojętna, obca... odrzucona. Natomiast rośnie egoistyczne zakochanie się w sobie samym i niewolnicze przywiązywanie się do spraw doczesnych. Zatracić się w piekle na wieczność, to najpierw znaczy: zatracić się w doczesności, doszczętnie utopić w niej serce i rozum, umiłować to, co śmiertelne, aż do pogardy Bożego zaproszenia do nieśmiertelnego szczęścia. Każdy z nas, dopóki żyje - choćby w ostatnim momencie życia - ma szansę wyzwolić się z sideł tej fałszywej miłości i oszustwa poprzez spotkanie z Jezusem w modlitwie i sakramentach. Choćby najkrótsza, lecz szczera modlitwa przynosi opamiętanie i otwiera na ogień Chrystusowej miłości i przebaczenia. Tej szansy dusze czyśćcowe jednak już nie posiadają. Śmierć utrwaliła w nich ten stopień otwarcia się na miłość Bożą, jaki w nich zastała w momencie, gdy przyszła. Tak oto doczesność przechodzi w wieczność; człowiek kształtujący się w ukształtowanego... Głęboko i obrazowo przedstawia tę prawdę grecki Ojciec Kościoła - Orygenes (185-254 r.): "Tak długo, jak pozostajemy przy obecnym życiu, jesteśmy jakby wazami ze świeżej gliny, które lepione są albo według podłości, albo według cnoty. W każdym razie, lepieni jesteśmy w taki sposób, że zarówno podłość może zostać zniszczona - dzięki czemu stajemy się nowym i lepszym stworzeniem - jak i kształt cnoty może w nas ulec zredukowaniu do zwykłej postaci gliny. Kiedy jednak obecne życie dobiegnie kresu i zostaniemy przeprowadzeni przez ogień - bo Bóg nasz jest ogniem trawiącym - (...) to staniemy się tym, czym się staliśmy. Jeśli będziemy wazą zniszczoną, niezależnie od tego, czy przedtem byliśmy piękną, czy też nędzną - nie możemy już być naprawieni i nasz stan nie może już ulec żadnej poprawie. Tak więc, będąc tutaj na ziemi, to jakbyśmy byli w rękach garncarza: jeśli waza wypadnie mu z ręki, to potrafi on znaleźć radę i wazę naprawić" (Hom. na Jer., XVIII, 1).
W życiu św. Tomasza Kapistrana miało miejsce następujące zdarzenie: pewnej kobiecie umarł jedyny syn - całe jej oparcie na zbliżającą się starość. Z głębokiej i długiej rozpaczy nie zdołało wydobyć jej żadne ze słów św. Tomasza. Postanowił więc wraz z kilkoma osobami odprawić nowennę, błagając Pana Boga o łaskę oświecenia i umocnienia dla nieszczęśliwej matki. Odpowiedź z nieba była natychmiastowa. Kobieta otrzymała widzenie przedstawiające wspaniały pochód niewymownie szczęśliwych młodych ludzi. Zaczęła wzrokiem poszukiwać wśród nich swojego syna. Jest! - idzie ostatni w ciężkiej, mokrej, ociekającej szacie... Zaintrygowana, wykrzyknęła: "Dlaczego, synu, odstajesz od tej wspaniałej parady?! - Och, matko, jestem opóźniony na mojej drodze z powodu twoich jałowych łez, które zmoczyły całą moją szatę i uczyniły ją straszliwie ciężką. Przestań więc płakać bez żadnego pożytku dla mnie! Jeśli pragniesz uśmierzyć moje cierpienie, ofiaruj za mnie zasługi wielu twych modlitw, szlachetnych uczynków i poproś o odprawienie Mszy świętych w mojej intencji. Tylko w ten sposób pomożesz mi wyzwolić się z tego miejsca okrutnych cierpień i przejść do błogosławionej radości". Kiedy widzenie ustało, matka osuszyła łzy i z wielkim zapałem przystąpiła do wypełniania praktyk chrześcijańskiego miłosierdzia...
ks. Andrzej Trojanowski TChr
nr 9-10/1998
Congregavit nos in unum Christi amor http://adam-czlowiek.blogspot.
Walka duchowa
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana
(Mk 1, 12). Dla duchowości Karmelu to bardzo ważny moment. Duch Święty
prowadzi Syna Bożego na pustynię – tak samo Duch postępuje z każdym
przybranym synem i z każdą przybraną córką Boga, z każdym z nas. Czas
pustyni, czas trudu, próby i kuszenia, jest dla Jezusa przełomem. Kończy
się spokojne życie w zaciszu domu w Nazaret. Rozpoczyna się nowy okres w
życiu naszego Pana, czas głoszenia Ewangelii i formowania uczniów.
Wyjście na pustynię, by stoczyć walkę z szatanem, to moment przełomowy.
Mówią, że "szatan nie istnieje"
Dziś wśród niewierzących panuje wygodny pogląd, że zły duch to taka metafora, że to fantazja, że to sztuka literacka i malarska, która miała uczyć niewykształconych. Niestety, zdarza się, że takie światowe myślenie przenika czasem do umysłów ludzi wierzących. Wierząc w Boga, powątpiewają w diabła. Jest to jedna z manipulacji złego ducha: jego radością i jego zwycięstwem jest, gdy ludzie w niego nie wierzą, gdy się nim nie przejmują. Wtedy może on swobodniej działać, łatwiej może mącić w naszych umysłach, podpowiadać swoje pomysły i rozwiązania. Jest jeszcze inny rodzaj taktyki złego ducha. Jakby druga skrajność. Jeśli jednym tłumaczy, że on nie istnieje więc jest niegroźny – to innym próbuje wmówić, że zły duch może być wszędzie i tak potężny, że nic i nikt mu się nie oprze. Człowiek, który uwierzy w takie kłamstwo, wszędzie będzie się doszukiwał szatana. W tym wypadku prawda jest pośrodku: zły duch jest, ale nie jest panem tego świata. Panem jest Chrystus i tak jak Jezus pokonał złego, tak samo Jego apostołowie, tak samo święci przez 2000 lat trwania Kościoła i tak samo my dziś pokonujemy złego, jeżeli tylko trwamy w bliskości z Jezusem.
Doświadczenie świętych
O realności walki ze złym mówią nam doświadczenia wielu świętych. Najbardziej znane przypadki to zmagania św. Jana Marii Vianneya, bł. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego OCD, św. o. Pio. Chciałbym tutaj przypomnieć doświadczenie św. NM Teresy od Jezusa, tej która podjęła reformę Karmelu. To, jak Pan do niej dopuścił złego ducha, opisała w 32 rozdziale Księgi życia. "Będąc pewnego razu na modlitwie, w jednym momencie znalazłam się cała w takim stanie, że zdawało mi się, iż jestem umieszczona w piekle" (Ż 32, 1). Pan nasz Jezus Chrystus wcześniej obsypywał Teresę wieloma łaskami, które były na pewno "przyjemniejsze". W sposób nadprzyrodzony sam się jej ukazywał, tłumaczył jej wiele swoich tajemnic, umacniał ją łaską tak, że łatwo wychodziła ze swoich złych skłonności. Tym razem chciał jej pokazać, z kim ona tak naprawdę walczy, czego pragnie dla niej jej wróg. "Wejście wydawało mi się czymś na kształt długiego i wąskiego zaułka (…). Podłoże zdawało się być bardzo brudną błotnistą mazią o cuchnącej woni, z mnóstwem obrzydliwego robactwa. W głębi znajdowało się zagłębienie zatopione w ścianie, coś na kształt szafy, gdzie widziałam się wciśnięta w wielkiej ciasnocie" (Ż 32, 1). Taki widok nie tylko dla kobiety wydaje się być przerażający. Teresa chce jednak podkreślić, że od strachu i obrzydzenia spowodowanego wizją, jeszcze gorsze były jej odczucia: "A to jest i tak niczym w porównaniu z konaniem duszy: ucisk, zduszenie, smutek tak mocno odczuwalny i z tak rozpaczliwym i przygnębiającym poczuciem niezadowolenia (…). A powtarzam, że najgorszy był tam ogień i to wewnętrzne uczucie beznadziejności" (Ż 32, 2). Jaki ogromny kontrast jest między tym, co Jezus dał jej oglądać wcześniej: szczęście zbawionych, miłosierdzie Ojca, spokój i radość wokół Jezusa, a tym co teraz zechciał Teresie pokazać Pan. Św. Teresa na własnej skórze poczuła całą grozę walki duchowej, zrozumiała że "Pan chciał, abym zobaczyła miejsce, które demony trzymały tam dla mnie przygotowane, a ja zasłużyłam na nie moimi grzechami" (Ż 32, 1).
Oto
szatan i jego królestwo. Oto dusza ludzka świadoma walki, jaka się w
niej i wokół niej toczy. Dusza ludzka, która wie, że wszystko zależy od
jej życiowych wyborów. Oto Chrystus Pan, miłosierny Bóg, który jest
czysty i święty, który jest mocniejszy od potęgi złego ducha. Oto w
końcu perspektywa i naszej walki duchowej. Każdy z nas, czy tego chce
czy nie, musi wybierać: do którego królestwa należę, po czyjej jestem
stronie.Mówią, że "szatan nie istnieje"
Dziś wśród niewierzących panuje wygodny pogląd, że zły duch to taka metafora, że to fantazja, że to sztuka literacka i malarska, która miała uczyć niewykształconych. Niestety, zdarza się, że takie światowe myślenie przenika czasem do umysłów ludzi wierzących. Wierząc w Boga, powątpiewają w diabła. Jest to jedna z manipulacji złego ducha: jego radością i jego zwycięstwem jest, gdy ludzie w niego nie wierzą, gdy się nim nie przejmują. Wtedy może on swobodniej działać, łatwiej może mącić w naszych umysłach, podpowiadać swoje pomysły i rozwiązania. Jest jeszcze inny rodzaj taktyki złego ducha. Jakby druga skrajność. Jeśli jednym tłumaczy, że on nie istnieje więc jest niegroźny – to innym próbuje wmówić, że zły duch może być wszędzie i tak potężny, że nic i nikt mu się nie oprze. Człowiek, który uwierzy w takie kłamstwo, wszędzie będzie się doszukiwał szatana. W tym wypadku prawda jest pośrodku: zły duch jest, ale nie jest panem tego świata. Panem jest Chrystus i tak jak Jezus pokonał złego, tak samo Jego apostołowie, tak samo święci przez 2000 lat trwania Kościoła i tak samo my dziś pokonujemy złego, jeżeli tylko trwamy w bliskości z Jezusem.
Doświadczenie świętych
O realności walki ze złym mówią nam doświadczenia wielu świętych. Najbardziej znane przypadki to zmagania św. Jana Marii Vianneya, bł. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego OCD, św. o. Pio. Chciałbym tutaj przypomnieć doświadczenie św. NM Teresy od Jezusa, tej która podjęła reformę Karmelu. To, jak Pan do niej dopuścił złego ducha, opisała w 32 rozdziale Księgi życia. "Będąc pewnego razu na modlitwie, w jednym momencie znalazłam się cała w takim stanie, że zdawało mi się, iż jestem umieszczona w piekle" (Ż 32, 1). Pan nasz Jezus Chrystus wcześniej obsypywał Teresę wieloma łaskami, które były na pewno "przyjemniejsze". W sposób nadprzyrodzony sam się jej ukazywał, tłumaczył jej wiele swoich tajemnic, umacniał ją łaską tak, że łatwo wychodziła ze swoich złych skłonności. Tym razem chciał jej pokazać, z kim ona tak naprawdę walczy, czego pragnie dla niej jej wróg. "Wejście wydawało mi się czymś na kształt długiego i wąskiego zaułka (…). Podłoże zdawało się być bardzo brudną błotnistą mazią o cuchnącej woni, z mnóstwem obrzydliwego robactwa. W głębi znajdowało się zagłębienie zatopione w ścianie, coś na kształt szafy, gdzie widziałam się wciśnięta w wielkiej ciasnocie" (Ż 32, 1). Taki widok nie tylko dla kobiety wydaje się być przerażający. Teresa chce jednak podkreślić, że od strachu i obrzydzenia spowodowanego wizją, jeszcze gorsze były jej odczucia: "A to jest i tak niczym w porównaniu z konaniem duszy: ucisk, zduszenie, smutek tak mocno odczuwalny i z tak rozpaczliwym i przygnębiającym poczuciem niezadowolenia (…). A powtarzam, że najgorszy był tam ogień i to wewnętrzne uczucie beznadziejności" (Ż 32, 2). Jaki ogromny kontrast jest między tym, co Jezus dał jej oglądać wcześniej: szczęście zbawionych, miłosierdzie Ojca, spokój i radość wokół Jezusa, a tym co teraz zechciał Teresie pokazać Pan. Św. Teresa na własnej skórze poczuła całą grozę walki duchowej, zrozumiała że "Pan chciał, abym zobaczyła miejsce, które demony trzymały tam dla mnie przygotowane, a ja zasłużyłam na nie moimi grzechami" (Ż 32, 1).
Święta nasza Matka była przerażona tą wizją. Zaraz po niej zaczyna w myślach wymieniać rzeczy dobre, które z pomocą łaski Bożej udało jej się w tym życiu spełnić. Po tej wizji jaśniej zaczynać rozumieć, skąd wybawia nas Miłosierdzie Pana. Bardziej dziękowała za krwawą ofiarę złożoną za nas na krzyżu! Księgę życia pisze jakieś sześć lat po tej wizji i z perspektywy czasu stwierdza, "że był to jeden z największych darów, które Pan mi uczynił" (Ż 32, 4). Po tej wizji Teresa podejmuje kolejne nawrócenie, postanawia porzucić to, co złe w jej życiu, nie ociągać się w służbie Bożej, a czynić jak najwięcej dobra. Niedługo potem postanawia już nie zwlekać z założeniem pierwszego klasztoru karmelitanek bosych.
Nasze czasy
Jestem pewien, że gdyby szatan dał poznać prawdę o sobie dzisiejszym niedowiarkom, to oni zajmowaliby pierwsze ławki na niedzielnej mszy świętej, i to nie tylko niedzielnej, ale i tej codziennej. Chodzi tu o prawdę: kim jest zły duch i czego pragnie. Jest on samą ciemnością, nienawiścią, cierpieniem i bólem, smutkiem i poczuciem bezsensu. Tego pragnie dla nas ludzi, których uważa za rywali, traktuje nas jak obiekt do zniszczenia. Doświadczenie św. Teresy przypomina doświadczenie wielu dzisiejszych wierzących, którzy "niewinnie" igrając z demonami poprzez chodzenie do wróżki, stawianie tarota, noszenie amuletów, kursy reiki czy inne podobne praktyki prędzej czy później doświadczają bliskości złego ducha! Nagle pobożnieją, nagle szukają ratunku w Bogu, nagle przypominają sobie o spowiedzi i o komunii świętej. Szkoda, że tak późno, że dopiero gdy diabeł miał do nich i do ich bliskich dostęp, gdy ich poranił. Dopiero wtedy się otrząsnęli.
Zły kusi nie wprost
Zły duch nie ma nad nami władzy. Takie reguły ustalił Bóg: szatan może nas kusić, może zwodzić, podsuwać swoje myśli, rozpalać w nas namiętności i uczucia, ale nie może nam rozkazywać. Decyzja zawsze należy do człowieka. Wolna wola: to ogromny dar od Boga, to nasza odpowiedzialność. Warto poznawać mistrzów życia duchowego, by od nich uczyć się, jak postępować, jak wybierać. "Spośród wielu podstępów, jakich używa szatan, by zwieść ludzi duchowych, ten bywa NAJCZĘSTSZY, że nie kusi wprost do złego, lecz usiłuje wprowadzić ich w błąd pozorem dobra, ponieważ wie, że za jawnym złem nie pójdą tak łatwo" (św. Jan od Krzyża, Przestrogi 10). Na przykład: szatan nie powie ci "zniszcz tego człowieka, poniżaj go tak, żeby się załamał"; zły tego pragnie, ale wie, że taką myśl każdy normalny człowiek po prostu ze wstrętem odrzuci. Przynajmniej wierzący by ją odrzucił. Dlatego zły duch chcąc osiągnąć swój cel, postara się stworzyć w twoim umyśle taki obraz tego człowieka, że wyda ci się czymś dobrym niszczenie go. Będzie ci ciągle przypominał krzywdy, jakich doznałeś, będzie je wyolbrzymiał, będzie w twojej wyobraźni przypisywał mu najgorsze intencje – których on nie ma, że jest złośliwy, że podstępny. Kiedy człowiek zacznie słuchać podszeptów złego, kiedy zacznie im przytakiwać, w końcu tak się nakręci, ze zacznie złośliwie niszczyć swego bliźniego, uważając, że czyni dobrze. W taki sposób zły potrafi osiągnąć swój cel.
Walka duchowa to walka ze złym duchem. Pole tej walki to twój umysł, wyobraźnia i uczucia. Cel walki to twoja wolna wola, twoje wolne decyzje. Zły duch to kłamca, zwodziciel i krętacz. Chrystus Pan to Prawda, Życie i Miłość. Komu dajesz posłuch, komu bardziej wierzysz?
o. Artur od Ducha Świętego OCD