Po
przeczytaniu wszystkiego można stwierdzić, że puzzle zaczynają się bardzo
sensownie układać.
Proszę
zwrócić uwagę na kolejność zdarzeń i pojawiające się konsekwencje.
Lech Kaczyński
był przeciwnikiem umorzenia Gazpromowi 1,2 mld zł długu, jaki rosyjski koncern
miał zapłacić spółce kontrolowanej przez polski Skarb Państwa. Donald Tusk był
odmiennego zdania. Ten pierwszy zapowiadał powołanie komisji śledczej, gdyby
rząd zdecydował się na umorzenie. Wkrótce później zginął w katastrofie
smoleńskiej. Ten drugi po dziś dzień zajmuje kluczowe stanowisko w państwie.
Jesienią 2009 roku Sąd Arbitrażowy w Moskwie nakazał Gazpromowi zapłacenie spółce EuRoPol Gaz (współkontrolowanej wówczas przez polski rząd) kwoty 1,2 mld zł, która wynikała z nieregulowanych od 2006 roku przez rosyjski koncern rachunków za transfer gazu przez terytorium Polski na zachód Europy.
Dlaczego Sąd Arbitrażowy w Moskwie musiał wydać taki wyrok? W 2006 roku zarząd Gazpromu nagle ogłosił, iż opłaty za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę są zbyt wysokie. Rosjanie zakwestionowali polskie przepisy, które wymagają, aby w taryfach za transport gazu uwzględnić niewielką dopłatę zależną od wartości majątku firmy (im większy majątek Gazpromu, tym więcej musiał płacić za transfer gazu przez Polskę). Leszek Szymowski - autor artykułu, z którego czerpię informację (tutaj) - sugerował wręcz, że nagła decyzja zarządu Gazpromu mogła mieć związek ze sprawą likwidacji przez rząd PiS Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), które miały być "nieformalną rezydenturą rosyjskich służb specjalnych w Polsce". Oczywiście Sąd Arbitrażowy w takich okolicznościach nie mógł postąpić inaczej i przyznał rację polskiej spółce.
Pod koniec października 2009 r. polski rząd rozpoczął z Rosjanami negocjacje na temat warunków nowej umowy gazowej, która regulowałaby zasady dostarczania do Polski błękitnego paliwa na kolejne lata. Gazprom postawił warunek: zawrzemy z wami nową umowę, ale wy umorzycie nam 1,2 mld zł długu. Zarówno premier Donald Tusk, jak i ówczesny minister skarbu Aleksander Grad wyrazili aprobatę dla tego pomysłu. Zupełnie odmiennego zdania był prezes EuRoPol Gazu S.A. - Michał Kwiatkowski, który miał powiedzieć, że dopóki pełni funkcję prezesa, nie podpisze dokumentu anulującego dług Gazpromu. Jego stanowisko poparł Jerzy Tabaka - członek zarządu spółki. Kwiatkowski wysłał nawet do ministra Grada list, w którym stwierdził, że umorzenie długu będzie stanowić złamanie polskiego prawa. Grad na list nie odpisał. 11 grudnia 2009 r. przeciwko podpisaniu nowej umowy gazowej na rosyjskich warunkach przewidujących umorzenie 1,2 mld zł długu, opowiedział się ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. 14 grudnia 2009 r.
Jesienią 2009 roku Sąd Arbitrażowy w Moskwie nakazał Gazpromowi zapłacenie spółce EuRoPol Gaz (współkontrolowanej wówczas przez polski rząd) kwoty 1,2 mld zł, która wynikała z nieregulowanych od 2006 roku przez rosyjski koncern rachunków za transfer gazu przez terytorium Polski na zachód Europy.
Dlaczego Sąd Arbitrażowy w Moskwie musiał wydać taki wyrok? W 2006 roku zarząd Gazpromu nagle ogłosił, iż opłaty za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę są zbyt wysokie. Rosjanie zakwestionowali polskie przepisy, które wymagają, aby w taryfach za transport gazu uwzględnić niewielką dopłatę zależną od wartości majątku firmy (im większy majątek Gazpromu, tym więcej musiał płacić za transfer gazu przez Polskę). Leszek Szymowski - autor artykułu, z którego czerpię informację (tutaj) - sugerował wręcz, że nagła decyzja zarządu Gazpromu mogła mieć związek ze sprawą likwidacji przez rząd PiS Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), które miały być "nieformalną rezydenturą rosyjskich służb specjalnych w Polsce". Oczywiście Sąd Arbitrażowy w takich okolicznościach nie mógł postąpić inaczej i przyznał rację polskiej spółce.
Pod koniec października 2009 r. polski rząd rozpoczął z Rosjanami negocjacje na temat warunków nowej umowy gazowej, która regulowałaby zasady dostarczania do Polski błękitnego paliwa na kolejne lata. Gazprom postawił warunek: zawrzemy z wami nową umowę, ale wy umorzycie nam 1,2 mld zł długu. Zarówno premier Donald Tusk, jak i ówczesny minister skarbu Aleksander Grad wyrazili aprobatę dla tego pomysłu. Zupełnie odmiennego zdania był prezes EuRoPol Gazu S.A. - Michał Kwiatkowski, który miał powiedzieć, że dopóki pełni funkcję prezesa, nie podpisze dokumentu anulującego dług Gazpromu. Jego stanowisko poparł Jerzy Tabaka - członek zarządu spółki. Kwiatkowski wysłał nawet do ministra Grada list, w którym stwierdził, że umorzenie długu będzie stanowić złamanie polskiego prawa. Grad na list nie odpisał. 11 grudnia 2009 r. przeciwko podpisaniu nowej umowy gazowej na rosyjskich warunkach przewidujących umorzenie 1,2 mld zł długu, opowiedział się ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. 14 grudnia 2009 r.
Kancelaria Prezydenta oficjalnie
poinformowała, że jest przeciwna nowej umowie gazowej z Rosją.
20 stycznia 2010 r. doszło do nagłego zwrotu akcji. Tego dnia odbyło się posiedzenie Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu. Efekty tego posiedzenia były takie, że najwięksi przeciwnicy umorzenia długu Gazpromu - prezes Michał Kwiatkowski oraz członek zarządu Jerzy Tabaka, zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków. P.o. prezesa został... Aleksandr Miedwiediew - wiceprezes Gazpromu i prezes spółki Gazprom-Export. Konflikt interesów wydawał się być oczywisty - Miedwiediew, będąc wiceprezesem całego Gazpromu oraz prezesem Gazprom-Export (spółka córka zajmująca się eksportowaniem rosyjskiego gazu), miał decydować o umorzeniu 1,2 mld zł wierzytelności EuRoPol Gazu w stosunku do Gazpromu.
Kancelaria prezydenta Kaczyńskiego, komentując roszady personalne w EuRoPol Gazie, poinformowała, że jeśli dojdzie do umorzenia 1,2 mld zł długu Gazpromowi, zawiadomi prokuraturę oraz zwróci się do Sejmu z wnioskiem o powołanie komisji śledczej. Obóz prezydencki stał się zatem główną przeszkodą na drodze do anulowania długów Gazpromu.
25 stycznia 2010 r. rząd Donalda Tuska poinformował publicznie, że - jako przedstawiciel Skarbu Państwa (będącego współwłaścicielem EuRoPol Gazu) - zgadza się na umorzenie Gazpromowi długu w wysokości 1,2 mld zł. 27 stycznia potwierdził to wspólny komunikat Gazpromu, PGNiG oraz EuRoPol Gazu. Problem w tym, że statut EuRoPol Gazu wymagał do umorzenia długu zgody całego zarządu, a nie tylko p.o. prezesa, którym od kilku dni był Aleksandr Miedwiediew. Tymczasem wszyscy pozostali członkowie zarządu podzielali stanowisko odsuniętego Michała Kwiatkowskiego i sprzeciwili się rezygnacji z 1,2 mld złotych. Aby "zaradzić" temu problemowi 16 marca zorganizowano posiedzenie Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu, na którym dokonano istotnych zmian statutowych spółki. Uchwalono m. in., że we wszystkich sprawach (w tym także w kwestii umarzania zadłużenia) zarząd EuRoPol Gazu musi podejmować decyzje jednogłośnie, jednakże w razie rozbieżności w jakiejkolwiek sprawie, spór miała rozstrzygać rada nadzorcza. Gdyby radzie nadzorczej nie udało się rozwiązać sporu, należało zwołać walne zgromadzenie akcjonariuszy, czyli Gazpromu oraz kontrolowanego przez Skarb Państwa i podległego jego decyzjom - PGNiG. Ponadto obie spółki będące właścicielem EuRoPol Gazu (Gazprom i PGNiG) miały wskazać równą liczbę członków zarządu. Tydzień później zebrało się walne zgromadzenie akcjonariuszy EuRoPol Gazu, aby zatwierdzić zmiany statutu. Z uwagi jednak na fakt, że nie zostało jeszcze podpisane polsko-rosyjskie międzyrządowe porozumienie o dostawach gazu i zasadach działania EuRoPol Gazu, ogłoszono przerwę w obradach walnego zgromadzenia akcjonariuszy do 20 kwietnia.
Warto zauważyć, że w tym
okresie doradcy Lecha Kaczyńskiego sugerowali w mediach, że prezydent będzie
wnioskował o powołanie komisji śledczej, jeżeli rząd dotrzyma słowa i 1,2 mld
zł zostanie Gazpromowi umorzone.
10 kwietnia 2010 r. prezydent Lech Kaczyński wsiadł na pokład rządowego Tu154M lecącego do Smoleńska... O godz. 8:41 zginął wraz z innymi przeciwnikami umowy gazowej z Rosją.
18 kwietnia odbył się w Krakowie uroczysty pogrzeb pary prezydenckiej. Na pogrzeb przyjechał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Zgodnie z informacjami dostępnymi <<tutaj>> wraz z prezydentem Rosji do Polski przyjechali także prezes i wiceprezes Gazpromu - Aleksiej Miller oraz Aleksandr Miedwiediew. Dwa dni później odbyło się ponownie Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol Gazu, w trakcie którego wybrano nowego prezesa zarządu. Został nim Mirosław Dobrut. Równocześnie ze stanowiska prezesa formalnie odwołano Michała Kwiatkowskiego, a ze stanowiska wiceprezesa - Jerzego Tabakę, którzy nie chcieli umarzać długów Gazpromowi.
10 kwietnia 2010 r. prezydent Lech Kaczyński wsiadł na pokład rządowego Tu154M lecącego do Smoleńska... O godz. 8:41 zginął wraz z innymi przeciwnikami umowy gazowej z Rosją.
18 kwietnia odbył się w Krakowie uroczysty pogrzeb pary prezydenckiej. Na pogrzeb przyjechał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Zgodnie z informacjami dostępnymi <<tutaj>> wraz z prezydentem Rosji do Polski przyjechali także prezes i wiceprezes Gazpromu - Aleksiej Miller oraz Aleksandr Miedwiediew. Dwa dni później odbyło się ponownie Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy EuRoPol Gazu, w trakcie którego wybrano nowego prezesa zarządu. Został nim Mirosław Dobrut. Równocześnie ze stanowiska prezesa formalnie odwołano Michała Kwiatkowskiego, a ze stanowiska wiceprezesa - Jerzego Tabakę, którzy nie chcieli umarzać długów Gazpromowi.
21 kwietnia rząd Donalda Tuska
ogłosił, że nowa umowa gazowa z Rosją (uwzględniająca umorzenie 1,2 mld zł długu Gazpromu) zostanie podpisana na początku maja. Tak
się jednak nie stało. Do gry wkroczyła Bruksela, która widząc co się dzieje
wymusiła na Polsce przeprowadzenie ponownych negocjacji z Rosjanami w sprawie
umowy gazowej, tym razem z udziałem przedstawiciela Unii Europejskiej. Ostatecznie umowę podpisano 29 października
2010 r. Jej treści nie podano do publicznej wiadomości. Wiadomo jedynie, że
Gazprom będzie dostarczać do Polski gaz do 2037 r. (dzięki Unii
Europejskiej skrócono ten okres).
Pewne jest także to, że Polska zrezygnowała z 1,2 miliarda zł, które
miał zapłacić Gazprom.
Powstaje pytanie - czy gdyby Lech Kaczyński nie zginął 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, to zdecydowałby się na skierowanie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa działania na szkodę spółki Skarbu Państwa oraz czy zwróciłby się do Sejmu z wnioskiem o powołanie komisji śledczej, która miałaby zbadać czy umorzenie Rosjanom 1,2 mld zł było zgodne z prawem?
Powstaje pytanie - czy gdyby Lech Kaczyński nie zginął 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, to zdecydowałby się na skierowanie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa działania na szkodę spółki Skarbu Państwa oraz czy zwróciłby się do Sejmu z wnioskiem o powołanie komisji śledczej, która miałaby zbadać czy umorzenie Rosjanom 1,2 mld zł było zgodne z prawem?
2) Źródło
informacji i cytatów:
Artykuł Leszka Szymowskiego (Gazeta Finansowa) pt.: "Wielki brat rzucił nas na kolana!" opublikowany 19 marca 2011 na portalu Interia.pl
Artykuł Leszka Szymowskiego (Gazeta Finansowa) pt.: "Wielki brat rzucił nas na kolana!" opublikowany 19 marca 2011 na portalu Interia.pl
Niejedna wojna wybuchła o ropę,
niejeden zamach stanu przeprowadzono dla złota. Energia, jej nośniki i linie
przesyłowe to podstawowy element konkurencji między państwami. A dla państwa
rosyjskiego, uzależnionego od monopolu energetycznego, zacofanego w innych
obszarach gospodarki, szczególnie. Warto prześledzić jakie korzyści ludzie
Putina odnieśli w Polsce wskutek tragedii smoleńskiej.
Przed 10
kwietnia 2010 roku ekipa Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie parła bowiem do
niezależności energetycznej państw Europy Środkowo - Wschodniej od Rosji:
Jarosław Kaczyński,
1 czerwca 2007 roku:
Premier
Jarosław Kaczyński powiedział, że budowa wraz Litwą elektrowni atomowej w
Ignalinie będzie miała znaczący wpływ na bezpieczeństwo energetyczne
kraju. Jarosław Kaczyński wyraził
nadzieję, że projekt budowy elektrowni w Ignalinie zakończy się sukcesem.
Rozmowy delegacji obu krajów określił jako krótkie, ale treściwe.
Premier Litwy Gediminas Kirkilas wyraził zadowolenie z inwestycji PKN Orlen na Litwie. Wyjaśnił, że zwiększyły one bezpieczeństwo energetyczne kraju, a także wskaźniki inwestycyjne obu państw.
Premier Litwy Gediminas Kirkilas wyraził zadowolenie z inwestycji PKN Orlen na Litwie. Wyjaśnił, że zwiększyły one bezpieczeństwo energetyczne kraju, a także wskaźniki inwestycyjne obu państw.
Prezydent Lech Kaczyński, 6 listopada 2006
roku:
Polska chce
uczestniczyć w budowie nowej elektrowni jądrowej w Ignalinie na Litwie. Jako
inwestor i jej współwłaściciel - zapowiedział wczoraj w Wilnie prezydent Lech
Kaczyński 10 kwietnia 2010 roku.
Tragedia Smoleńska. Ginie prezydent Lech Kaczyński i duża część polskiej elity
narodowej. W wyniku katastrofy pełnię władzy przejmuje Platforma Obywatelska. Rozpoczyna się gra..
"Rzeczpospolita", 22 listopada 2010
roku:
Ruszają
prace analityczne związane z budową wartej co najmniej kilkaset milionów
złotych linii energetycznej z rosyjskiego Kaliningradu do Polski. Energia
miałaby pochodzić z nowej elektrowni atomowej. Może to oznaczać przełom w
relacjach gospodarczych obu krajów. Do tej pory polskie władze próbowały raczej
uniezależnić się od dostaw surowców z Rosji - zwłaszcza gazu, a o imporcie
energii w ogóle nie było mowy.
Litewski
premier Andrius Kubilius i minister energetyki Arvydas Sekmokas, 27 czerwca
2012 roku:
Projekt
budowy siłowni atomowej na Litwie pozostaje otwarty dla Polski - przypomnieli
po raz kolejny litewski premier Andrius Kubilius i minister energetyki Arvydas
Sekmokas.
"Gazeta
Polska Codziennie", 26 października 2012 roku:
Miesiąc temu Energa SA wycofała się z projektu budowy
w Ostrołęce nowego bloku elektrowni na
węgiel. Stara siłownia jest w fatalnym stanie i konieczne będzie jej zamknięcie.
(...) Zainteresowani wejściem w dziurę energetyczną w północno-wschodniej
Polsce są Rosjanie. W tym celu budują od lutego elektrownię atomową w
Kaliningradzie.
Najbardziej pożądaną opcją dla Rosjan byłoby przesyłanie energii do Polski.
Główny cel
rosyjskiej polityki zagranicznej zostaje osiągnięty. Polska porzuca ostatnie
niewielkie projekty uniezależnienia się od Rosji. Gazoport w Świnoujściu
zostaje zablokowany dla dużych tankowców. Nawet
budowa obiektów mających uzupełnić planowane do wyłączenia bloki elektrowni
zostaje, decyzją mającej pełnię władzy ekipy Tuska, zastopowana.
Jak widać, motywów ewentualnego zamachu w Smoleńsku
nie brakuje. Po pierwsze zemsta za powstrzymanie agresji rosyjskiej w Gruzji,
po drugie ostrzeżenie dla innych państw regionu, które po 10 kwietnia 2010 roku
położyły uszy po sobie, po trzecie oczywiste korzyści geopolityczno -
gospodarcze.
Klubowi parlamentarnemu Prawa i
Sprawiedliwości udało się przepchnąć do porządku obrad Sejmu w ramach tzw.
informacji bieżącej, informację rządu w sprawie bezpieczeństwa energetycznego
Polski w kontekście niekorzystnych decyzji i planów rządu Donalda Tuska.
Ta informacja była omawiana wczoraj z udziałem ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego i jego urzędników. Brałem udział w tej debacie, zadając kilka pytań dotyczących między innymi realizacji tzw. mostu energetycznego na Litwę, a także wycofania się Polski z udziału w budowie elektrowni atomowej w Wisaginias na Litwie.
Bezpośrednią przyczyną domagania się tej informacji rządu, była rezygnacja przez gdański koncern energetyczny Energa (będący spółką Skarbu Państwa ) z budowy w Ostrołęce węglowego bloku energetycznego o mocy 1000 MW w ramach istniejącej elektrowni w tym mieście.
Rzeczywiście budowa tego bloku energetycznego była przygotowana od strony wszystkich pozwoleń, ba minister gospodarki uzyskał od Unii Europejskiej dla tego nowego bloku energetycznego, darmowe pozwolenia na emisję CO2.
Energa podpisała ponadto porozumienie z władzami miasta Ostrołęka na budowę instalacji produkującej ciepło dla ogrzania miasta, które miało być efektem ubocznym produkcji energii elektrycznej w nowym bloku węglowym.
Przygotowania do budowy nowego bloku energetycznego były tak zaawansowane, że wyrąbano około 100 hektarów lasu pod tę inwestycję, a w Ostrołęce zaczęła się budowa infrastruktury między innymi hoteli, w których mieli mieszkać zarówno inżynierowie związani z tą wielką inwestycją jak i pracownicy firm biorących udział w jej realizacji.
Parę tygodni temu Energa ogłosiła, że wycofuje się z tej inwestycji, ponieważ nie jest ona efektywna ekonomicznie, a także wystąpiły poważne problemy z przygotowaniem pełnego jej finansowania.
Ta decyzja jest co najmniej zastanawiająca z kilku powodów.
Istniejąca elektrownia Ostrołęka jest jedynym przedsiębiorstwem wytwarzającym energię elektryczną na trenie Polski północno - wschodniej, jej poważna rozbudowa, powinna być elementem strategii energetycznej naszego kraju.
Polska realizuje budowę tzw. mostu energetycznego na Litwę za blisko 2 mld zł (z czego 750 mln zł to pieniądze z budżetu UE z priorytetu Infrastruktura i Środowisko), przy pomocy którego będzie można transportować energię o mocy około 500 MW w jedną bądź drugą stronę. Od roku 2015, będzie realizowana kolejna faza tego projektu, która powiększy możliwości przesyłowe o kolejne 500 MW.
Budowa tego mostu ma sens z punktu widzenia polskich interesów, tylko wtedy kiedy będziemy mieli w północno - wschodniej części Polski, znaczące źródło wytwarzające energię elektryczną.
Wreszcie niestety inny polski koncern energetyczny PGE S.A, wycofał się z projektu budowy elektrowni atomowej na Litwie w miejscowości Visaginas, co oznacza, że Litwa będzie miała poważne kłopoty z jej ostateczną realizacją (zresztą ostatnio razem z wyborami na Litwie przeprowadzono referendum w sprawie tej budowy i aż 60% głosujących Litwinów wypowiedziało się przeciw realizacji tej inwestycji).
W tej sytuacji budowa mostu energetycznego na Litwę sugeruje, że Polska będzie gotowa importować przy jego pomocy energię elektryczną
Ta informacja była omawiana wczoraj z udziałem ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego i jego urzędników. Brałem udział w tej debacie, zadając kilka pytań dotyczących między innymi realizacji tzw. mostu energetycznego na Litwę, a także wycofania się Polski z udziału w budowie elektrowni atomowej w Wisaginias na Litwie.
Bezpośrednią przyczyną domagania się tej informacji rządu, była rezygnacja przez gdański koncern energetyczny Energa (będący spółką Skarbu Państwa ) z budowy w Ostrołęce węglowego bloku energetycznego o mocy 1000 MW w ramach istniejącej elektrowni w tym mieście.
Rzeczywiście budowa tego bloku energetycznego była przygotowana od strony wszystkich pozwoleń, ba minister gospodarki uzyskał od Unii Europejskiej dla tego nowego bloku energetycznego, darmowe pozwolenia na emisję CO2.
Energa podpisała ponadto porozumienie z władzami miasta Ostrołęka na budowę instalacji produkującej ciepło dla ogrzania miasta, które miało być efektem ubocznym produkcji energii elektrycznej w nowym bloku węglowym.
Przygotowania do budowy nowego bloku energetycznego były tak zaawansowane, że wyrąbano około 100 hektarów lasu pod tę inwestycję, a w Ostrołęce zaczęła się budowa infrastruktury między innymi hoteli, w których mieli mieszkać zarówno inżynierowie związani z tą wielką inwestycją jak i pracownicy firm biorących udział w jej realizacji.
Parę tygodni temu Energa ogłosiła, że wycofuje się z tej inwestycji, ponieważ nie jest ona efektywna ekonomicznie, a także wystąpiły poważne problemy z przygotowaniem pełnego jej finansowania.
Ta decyzja jest co najmniej zastanawiająca z kilku powodów.
Istniejąca elektrownia Ostrołęka jest jedynym przedsiębiorstwem wytwarzającym energię elektryczną na trenie Polski północno - wschodniej, jej poważna rozbudowa, powinna być elementem strategii energetycznej naszego kraju.
Polska realizuje budowę tzw. mostu energetycznego na Litwę za blisko 2 mld zł (z czego 750 mln zł to pieniądze z budżetu UE z priorytetu Infrastruktura i Środowisko), przy pomocy którego będzie można transportować energię o mocy około 500 MW w jedną bądź drugą stronę. Od roku 2015, będzie realizowana kolejna faza tego projektu, która powiększy możliwości przesyłowe o kolejne 500 MW.
Budowa tego mostu ma sens z punktu widzenia polskich interesów, tylko wtedy kiedy będziemy mieli w północno - wschodniej części Polski, znaczące źródło wytwarzające energię elektryczną.
Wreszcie niestety inny polski koncern energetyczny PGE S.A, wycofał się z projektu budowy elektrowni atomowej na Litwie w miejscowości Visaginas, co oznacza, że Litwa będzie miała poważne kłopoty z jej ostateczną realizacją (zresztą ostatnio razem z wyborami na Litwie przeprowadzono referendum w sprawie tej budowy i aż 60% głosujących Litwinów wypowiedziało się przeciw realizacji tej inwestycji).
W tej sytuacji budowa mostu energetycznego na Litwę sugeruje, że Polska będzie gotowa importować przy jego pomocy energię elektryczną
3) z obwodu kaliningradzkiego, gdzie od
stycznia tego roku rozpoczęła się budowa pierwszego bloku elektrowni atomowej o
mocy 1200 MW, który będzie gotowy już w 2016 roku. Drugi blok tej elektrowni o
podobnej mocy będzie oddany do użytku już w 2018 roku.
Obwód ten nie potrzebuje dodatkowych mocy energetycznych, ponieważ jego popyt na energię elektryczną zaspakaja niedawno oddana do użytku elektrownia gazowa. W tej sytuacji cała dodatkowa energia wyprodukowana w tym obwodzie będzie przeznaczona do sprzedaży za granicą, najprawdopodobniej w państwach nadbałtyckich i w Polsce.
Inwestor, rosyjski koncern Rosatom zresztą się specjalnie z tym nie kryje, że buduje w tym miejscu elektrownię atomową aby sprzedawać znacznie tańszą niż tradycyjna, energię elektryczną do tych krajów.
W tej sytuacji wszystko wskazuje na to, że rezygnacja z budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce, jest niestety związana z koncepcją kupowania energii elektrycznej już za 3-4 lata w obwodzie kaliningradzkim. Być może takie decyzje mają na celu zacieśnienie więzów gospodarczych z Rosją, co od kilku lat na początek nieśmiało, a teraz coraz mocniej, forsuje rząd premiera Tuska. TAK WYGLĄDA BUDOWANIE NIEZALEŻNOŚCI ENERGETYCZNEJ POLSKI PRZEZ RZĄD PREMIERA TUSKA.
Obwód ten nie potrzebuje dodatkowych mocy energetycznych, ponieważ jego popyt na energię elektryczną zaspakaja niedawno oddana do użytku elektrownia gazowa. W tej sytuacji cała dodatkowa energia wyprodukowana w tym obwodzie będzie przeznaczona do sprzedaży za granicą, najprawdopodobniej w państwach nadbałtyckich i w Polsce.
Inwestor, rosyjski koncern Rosatom zresztą się specjalnie z tym nie kryje, że buduje w tym miejscu elektrownię atomową aby sprzedawać znacznie tańszą niż tradycyjna, energię elektryczną do tych krajów.
W tej sytuacji wszystko wskazuje na to, że rezygnacja z budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce, jest niestety związana z koncepcją kupowania energii elektrycznej już za 3-4 lata w obwodzie kaliningradzkim. Być może takie decyzje mają na celu zacieśnienie więzów gospodarczych z Rosją, co od kilku lat na początek nieśmiało, a teraz coraz mocniej, forsuje rząd premiera Tuska. TAK WYGLĄDA BUDOWANIE NIEZALEŻNOŚCI ENERGETYCZNEJ POLSKI PRZEZ RZĄD PREMIERA TUSKA.
Należy do tego dołożyć zestawienie informacji o energetycznej kurateli Rosji
roztoczonej nad Polską:
I
mamy pełny obraz, puzzle układają się coraz wyraźniej. Oto jaki obraz wyłania
się przed naszymi oczami.
Rosja chce doprowadzić do całkowitego uzależnienia
Polski o dostarczanej przez nią energii. Będziemy mieli najdroższy gaz i prąd w
całej Europie. Powstaje pytanie jak to odciśnie się na konkurencyjności naszej
gospodarki? Odpowiedź jest prosta aby utrzymać konkurencyjność trzeba będzie
ciąć koszty, a najłatwiej ciąć koszty osobowe, czyli wynagrodzenia. W niedługim
czasie możemy stać się białymi murzynami Europy, będziemy pracowali za miskę
kaszy, za ryż pracuje się w Chinach. Będziemy płacić Rosji gigantyczne
pieniądze za energię stanowiąc dla Niemiec źródło taniej i wykwalifikowanej
siły roboczej, natomiast sami będziemy pracować za drobne abyśmy przypadkiem
nie umarli z głodu, ale jednocześnie się nie wzbogacili. Naród, który nie ma
niczego - wyprzedaż majątku narodowego, pracuje u obcych - koncerny
zagraniczne, pieniądze przechowuje w zagranicznych bankach i płaci za energię
zagranicznym firmom jest niewolnikiem ekonomicznym. Oprócz uzależnienia
gospodarczego dołóżmy zniewolenie duchowe w postaci podcinania narodowych
wartości i tradycji - wycofywanie historii ze szkół i ciągłe obniżanie poziomu
nauczania połączone z coraz wcześniejszą edukacją dzieci oraz wyraźna walka z
Kościołem Katolickim w Polsce daje komplecik , czyli POZBAWIONYCH DUCHA,
ZNISZCZONYCH EMOCJONALNIE I ZAŁAMANYCH NERWOWO NIEWOLNIKÓW PRACUJĄCYCH WE
WŁASNYM KRAJU ALE DLA OBCYCH.
To jest
prawdziwy cel akcji, która jest prowadzona przeciwko Polsce i Polakom. Dodajmy
akcji niemożliwej do przeprowadzenia jeżeli w Polsce nie znajdzie się grupa
aktywnie wspierająca naszych wrogów. Króluj
nam Chryste -Andrzej
Salon, Żydzi i
szpiedzy w aferze trotylowej Stanisław Michalkiewicz dla NE
http://michalkiewicz.nowyekran.pl/post/78738,salon
Ale się zakotłowało po publikacji
pana red. Cezarego Gmyza w „Rzeczpospolitej” o obecności trotylu we wraku prezydenckiego
Tupolewa! Najwyraźniej poruszone zostały Moce, które
najwyraźniej czegoś się obawiają, maskując tę obawę troską o państwo. No a
czegóż mogą się tak obawiać? Ja na przykład uważam, że jeśli katastrofa w
Smoleńsku była następstwem zamachu, to znacznie bardziej prawdopodobne jest to,
iż jego sprawcami mogli być nie Rosjanie, tylko dawni funkcjonariusze wojskowej
razwiedki – formacji, która nie tylko przygotowała, przeprowadziła i nadzoruje
transformację ustrojową, ale za pośrednictwem rozbudowywanej przez cały
czas agentury (Sławomir Cenckiewicz w książce „Długie ramię Moskwy” o
razwiedce wojskowej pisze, że w roku 1990 dysponowała ona 2500 konfidentami, a
przecież nie było to ostatnie słowo, ale raczej parva principia, czyli skromne
początki) i korumpowania wszystkich środowisk społecznych, okupuje nasz
nieszczęśliwy kraj, kontrolując kluczowe segmenty gospodarki i życia
publicznego.
Do takich podejrzeń skłania mnie gorączkowe poszukiwanie przez
wysłanników pana marszałka Komorowskiego, przejmujących Kancelarię
Prezydenta w dniu 10 kwietnia 2010 roku „Aneksu” do „Raportu o rozwiązaniu
WSI”. Ten „Aneks” pierwotnie miał być opublikowany, ale na skutek dokonanej z
inicjatywy prezydenta Kaczyńskiego nowelizacji ustawy, którą następnie zmasakrował
Trybunał Konstytucyjny, podstawa prawna publikacji „Aneksu” przestała istnieć.
Nawiasem mówiąc – podejrzewam też, że wspomniana nowelizacja obliczona była na
taki właśnie rezultat. Tak czy owak, wszystkie rewelacje zawarte w „Aneksie”
pozostawały w wyłącznym posiadaniu prezydenta, który w pewnym momencie dał
sygnał, że nie tylko różne rzeczy wie, ale również – że nie zawaha sie zrobić z
nich użytku. Jak pamiętamy, pan prezydent zwrócił się do pani red. Moniki
Olejnik per: „Stokrotka”, na co tamta zareagowała spazmami, więc widocznie nie
była ujawnieniem tego pseudonimu zachwycona.
Groźba wykorzystania rewelacji zawartych w „Aneksie” w roku wyborów
prezydenckich mogła zostać uznana przez soldateskę za zagrożenie na tyle
poważne, by zdecydować o przeprowadzeniu zamachu. Jakieś
porozumienie z Rosjanami w tej sprawie musiałoby być – i pewnie dlatego trójka
klasowa: premier Tusk, Paweł Graś i Tomasz Arabski, w imieniu
Rzeczypospolitej Polskiej podjęła decyzję o zastosowaniu w sprawie katastrofy
konwencji chicagowskiej, która wprawdzie expressis verbis stosuje się do
samolotów cywilnych, ale miała tę zaletę, że jej zastosowanie do katastrofy
wojskowego Tupolewa pozwoliło na pozostawienie nie tylko wraku, ale
wszystkich dowodów rzeczowych w Rosji, dzięki czemu ryzyko, że jakaś
niepowołana Schwein zacznie przy nich gmerać, stawało się bardzo mało
prawdopodobne. Z punktu widzenia Rosjan takie postawienie sprawy też mogło być
uznane za szalenie korzystne, bo zyskiwali oni w ten sposób potężny instrument
umożliwiający nie tylko wysadzenie w każdym momencie w powietrze premiera Tuska
i całego tego destantu gdańskiego, ale również – co jest o
wiele ważniejsze – dodatkowy i bardzo skuteczny instrument dyscyplinowania
rządzącej faktycznie Polską wojskowej bezpieki.
Toteż nieprzypadkowo po wybuchu afery trotylowej odezwały się głosy,
że wszystkim kieruje zatajona ręka ruskich szachistów.
Więc tego właśnie mogą obawiać się wojskowi bezpieczniacy, którzy wprawdzie 11
kwietnia 2010 roku „Aneks” przejęli, ale ujawnienie zamachu mogłoby nie tylko
położyć kres zorganizowanej w 1989 roku przez generała Kiszczaka i grono osób
zaufanych okupacji Polski, ale utratę wszystkich nagromadzonych łupów – bo
wiadomo przecież, że ruscy szachiści niewygodnych, a zwłaszcza – niepotrzebnych
już świadków też bez ceregieli likwidują. Na nic tedy zakładanie starych
rodzin, na nic fortuny – „marność nad marnościami, wszystko marność”! Dlatego
Moce zostały tak poruszone, a skoro poruszone zostały Moce, to również wysługujący
się Mocom Zasrancen poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego
nurtu, no i oczywiście – Salon, ze stadem autortytetów moralnych, jako swoim
najtwardszym jądrem. Przecież zarówno Zasrancen, (zresztą mniejsza o nich,
bo 4)zawsze zrobią,
co im tam oficer prowadzący nakaże) ale przede wszystkim – autorytety moralne w
przypadku potwierdzenia, iż przyczyną katastrofy był zamach, zostałyby na wiek
wieków obsrane, bez jakiejkolwiek możliwości oczyszczenia się hyzopem.
W tej sytuacji jak zwykle „zbawienie przychodzi od Żydów”, a
konkretnie – od żydowskiej dynastii Smolarów. Pan Aleksander
Smolar jest chyba najważniejszym w Polsce cadykiem, jako plenipotent na nasz
nieszczęśliwy kraj słynnego finansowego grandziarza, co to prowadzi w Europie
hodowlę elit dla mniej wartościowych narodów tubylczych za pomocą swoich
„fundacji”. Otóż pan Aleksander Smolar potrzebuje mieć syna Piotra Smolara,
który jest na posadzie dziennikarza we francuskiej lewicowej gazecie „Le
Monde”. Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było, a zatem mogło być i tak,
jak to się robiło za komuny; kiedy partia chciała kogoś obsmarować w sposób
bardziej przekonujący niż zwykle, to robiła tak: agentowi zatrudnionemu na
posadzie dziennikarza w jakiejś „Morning Star”, czy innej „L`humanite” dawano
rozkaz napisania artykułu według wskazówek razwiedki, po czym „Trybuna Ludu”
artykuł ten przedrukowywała, pokazując, że to wcale nie tutejsza, PRL-owska
propaganda, tylko „zachodnia prasa” prezentuje takie oceny – no i delikwent był
pogrążony. Nie jest zatem wykluczone, że starszy pan Smolar, który takie rzeczy
doskonale przecież pamięta, udzielił paryskiemu synowi telefonicznej instrukcji
– co i jak ma nasmarować w swojej gazecie, no a potem warszawska żydowska
gazeta dla Polaków to z satysfakcją omówiła, pokazując mniej wartościowym
snobom tubylczym, co w Paryżu mówią o oszołomach wierzących w zamach. Po takim
prysznicu żaden snob w żaden zamach nie odważy się uwierzyć, żeby go nawet
w stępie tłuc.
Dlaczego Żydzi również są
zaangażowani w aferę trotylową? Tego nie wiem, ale myślę, że niezależnie od ich
prywatnych powiązań w razwiedką, śladów należy szukać w
spotkaniu Szymona Peresa z rosyjskim prezydentem Miedwiediewem w Soczi. 18
sierpnia 2009 roku Szymon Peres ujawnił, że on obiecał prezydentowi
Miedwiediewowi, iż Izrael nie zaatakuje Iranu (myślę, że nie bezterminowo,
tylko w jakimś granicznym terminie) oraz że „przekona” amerykańskiego
prezydenta Obamę do wycofania tarczy antyrakietowej z Polski. I rzeczywiście
– Iran nie został do te pory zaatakowany, a tarcza z Polski – wycofana, co
prezydent Obama zapowiedział 17 września 2009 roku. Zatem Szymon Peres słowa
dotrzymał. No dobrze – ale co w zamian obiecał mu prezydent Miedwiediew? Tego
oczywiście nie wiem, ale podejrzewam, że cokolwiek by to było, to obietnice
złożone przez prezydenta Miedwiediewa mogły dotyczyć naszego nieszczęśliwego
kraju. Jesli tak, to jasne jest, że spełnienie tych obietnic – cokolwiek by to
miało znaczyć – wymaga utrzymania dotychczasowego układu, a przede wszystkim –
dotychczasowej hierarchii władzy, na której szczycie jest wojskowa razwiedka.
To by tłumaczyło zaangażowanie Żydów po stronie soldateski, co zrozumiemy tym
łatwiej, kiedy przypomnimy sobie, iż to właśnie Aleksander Smolar, jako
najważniejszy cadyk w Polsce, zatrąbił na odwrót od „postjagiellońskich
mrzonek”, to znaczy – od angażowania się Polski w amerykańską politykę w
Europie Środkowo-Wschodniej w charakterze jednego z dywersantów – co było
treścią polityki wschodniej prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przecież i finansowy
grandziarz też musiał być przez prezydenta Peresa w różne sprawy wtajemniczony,
a zatem czyż nie udzielił instrukcji swoim cadykom, że etap właśnie się
zmienia? Czego Żydzi sie po tym wszystkim spodziewają, to oni wiedzą
najlepiej, ale faktem jest, że od 2011 roku w sprawę „odzyskiwania mienia
żydowskiego w Europie Środkowej” zaangażował się również Izrael, współtworząc z
Agencją Żydowską grupę HEART i molestując w tej sprawie mniej wartościowe rządy
tubylcze. Dlatego żydostwo tak ujada na Orbana, który zaczął im szurać i pod
tym i pod innymi względami.
I wreszcie Józef Oleksy, którego
wystąpienie w aferze trotylowej w ogóle skłoniło mnie do napisania tych słów.
Józef Oleksy, jak wiadomo, został zdekonspirowany jako agent AWO to znaczy –
Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, będącego zakonspirowaną razwiedką w
wojskowej razwiedce. Jak nas w tej sprawie dezinformowano, agenci AWO mieli być
na wypadek wojny przerzucani na terytorium wroga, by tam siać śmierć i zniszczenie.
Możemy
to spokojnie włożyć miedzy bajki, kiedy tylko spojrzymy na pana Józefa
Oleksego. Z jego charakterystycznym wyglądem, przypominającym
księżyc w pełni, zostałby on natychmiast przez wroga rozpoznany, więc używanie
go w tym charakterze mijałoby się z celem. Jeśli przyjmiemy natomiast, że
agenci AWO stanowili sui generis rezerwę kadrową, do prokurowania w naszym
nieszczęśliwym kraju tzw. „elity władzy”, przy pomocy której ruscy szachiści
trzymaliby w Polsce ręke na pulsie bez względu na wszystkie transformacje
ustrojowe, to wszystko wygląda już bardziej prawdopodobnie.
I
rzeczywiście – w grudniu 1995 roku Józef Oleksy został przez ministra spraw
wewnętrznych własnego rządu oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji.
Minęło od tamtej pory ponad 17 lat – a nikt z tego powodu nie został
pociągnięty do odpowiedzialności, co stanowi dodatkową, bardzo poważną
poszlakę, że rzeczywistą władzę sprawują u nas bezpieczniackie watahy,
wysługujące się obcym państwom. Zatem skoro Józef Oleksy publicznie domaga się
postawienia Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu „za sianie
nieustannej wojny wewnętrznej”, to wydaje mi się, że dla symetrii należałoby
również jakoś zakończyć tamtą sprawę sprzed 17 lat – bo albo Józef Oleksy był
szpiegiem – a w takim razie powinien już dawno być starym nieboszczykiem, albo
szpiegiem nie był, a w takim razie Andrzej Milczanowski powinien dożywać swoich
dni jęcząc i płacząc de profundis. Widocznie jednak Józef Oleksy nie liczy sie
z tą pierwszą możliwością, bo w przeciwnym razie zachowywałby się bardziej
powściągliwie, nawet jeśli został podstawiony prezydentowi Komorowskiemu na
„doradcę ekologicznego”. Skoro jednak zachowuje sie buńczucznie prezentując
nieubłagane postawy propaństwowe, to czyż nie należałoby odświeżyć mu trochę
pamięci? Co niniejszym czynię.
No i wreszcie pan red. Gmyz, który aferę trotylową rozpętał.
Gdzie on teraz?
Akurat piszę te słowa w sobotę, a soboty upodobał sobie szczególnie seryjny
samobójca. Jest to niepokojące tym bardziej, że i Rada Nadzorcza
„Rzeczpospolitej” z panem właścicielem Hajdarowiczem na czele „srogie głosi
kary” na wypadek niedochowania „należytej staranności”, a wiadomo, że
najsurowszą karą jest samobójstwo „bez udziału osób trzecich”, jako że kara
śmierci w naszym nieszczęśliwym kraju została zniesiona.
Stanisław Michalkiewicz
5)
KOMUNIKAT
Wydział V Samobójstw informuje, ze w najbliższym czasie wszystkie
planowane samobójstwa są zawieszone. Główna przyczyna zawieszenia jest strajk
zatrudnionych seryjnych samobójców.
Domagają się 13-nastek i 14-nastek. Do czasu zakończenia protestu, tak
jak juz informowałem na wstępie zlecone i zaplanowane samobójstwa odbyć się nie
mogą. Z poważaniem sekretariat wydz. V.
SERYJNI SAMOBÓJCY - STATYSTYKI
Krzysztof
Knyż
piątek/sobota
Eugeniusz
Wróbel
piątek
Andrzej
Lepper
piątek
Płk. Leszek
Tobiasz
piątek
Jarosław Przygodzki
sobota
Wiesław
Zazdrosiński piątek
Gen.
Sławomir Petelicki sobota
Remigiusz
Muś
sobota
NIEDZIELA - dzień ustawowo wolny.
PONIEDZIAŁEK - sekcja zwłok
Media PO-tuskowe
znają przyczynę po jednej godzinie.
To po co w
ogóle robić sekcje zwłok?
Będzie film o
Tusku - znamy tytuł!
Donald
PO-tusek wszystkich Polaków, doczekał się w końcu należnej mu od narodu
wdzięczności. Chcąc postawić mu pomnik trwalszy niż ze spiżu, obywatele wyszli
z inicjatywą, by nakręcić o nim film! Serwis Politykier.pl dotarł do plakatu,
tytułu i kilku szczegółów ze scenariusza.
Prezes rady
ministrów zasłużył się już niemal wszystkim rodakom. Dzięki swoim ciągłym
staraniom, nie daje on nawet na sekundę o sobie zapomnieć. W podzięce, Polacy
postanowili nakręcić o nim serię filmów.
Na pierwszy ogień - by sprawdzić, czy pomysł chwyci - pójdzie luźna adaptacja historii Robin Hooda, dzielnego rzezimieszka z Sherwood, który zabierał bogatym, a rozdawał biednym. W wersji "wzbogaconej Tuskiem", będzie ciut inaczej...
Bohater o pseudonimie Dobij Lud ma zabierać biednym, a dawać swoim kolesiom. Głównym motorem działania jest walka ze stugłowym smokiem (w tej roli wyimaginowany kryzys), rzekomo pożerającym dziewice z nadmorskiej wioski. Smaczku dodaje fakt, iż wioska jest niemal niezamieszkała, lecz raz na cztery lata, w sezonie wakacyjnym, służy turystom (emerytom z innego landu), jako miejsce wypoczynku.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że w superprodukcji (za nasze pieniądze) będzie kilka wątków miłosnych. Córka Dobij Luda będzie potajemnie spotykać się z Lordem Blogiem, a jego syn zakocha się w latającej wiedźmie, która zmusi go do handlu bursztynami.
Na szczęście produkcja, ma mieć pozytywne zakończenie - wszyscy giną (96) osób, a z ich popiołów powstaje przepiękny feniks.
Nie wiadomo, czy film w ogóle powstanie, gdyż każda zmyślona bajka, w której tylko nazwiska korespondują z rzeczywistością ma przed sobą trudna drogę. Podobnie było z nigdy nie powstałą złośliwą adaptacją życiorysu Wałęsy "Człowiek z gumy" (czytaj więcej).
KOMENTARZE INTERNAUTÓW
~jan [10 minut temu] ja też znam tytuł : rudy oszust
Na pierwszy ogień - by sprawdzić, czy pomysł chwyci - pójdzie luźna adaptacja historii Robin Hooda, dzielnego rzezimieszka z Sherwood, który zabierał bogatym, a rozdawał biednym. W wersji "wzbogaconej Tuskiem", będzie ciut inaczej...
Bohater o pseudonimie Dobij Lud ma zabierać biednym, a dawać swoim kolesiom. Głównym motorem działania jest walka ze stugłowym smokiem (w tej roli wyimaginowany kryzys), rzekomo pożerającym dziewice z nadmorskiej wioski. Smaczku dodaje fakt, iż wioska jest niemal niezamieszkała, lecz raz na cztery lata, w sezonie wakacyjnym, służy turystom (emerytom z innego landu), jako miejsce wypoczynku.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że w superprodukcji (za nasze pieniądze) będzie kilka wątków miłosnych. Córka Dobij Luda będzie potajemnie spotykać się z Lordem Blogiem, a jego syn zakocha się w latającej wiedźmie, która zmusi go do handlu bursztynami.
Na szczęście produkcja, ma mieć pozytywne zakończenie - wszyscy giną (96) osób, a z ich popiołów powstaje przepiękny feniks.
Nie wiadomo, czy film w ogóle powstanie, gdyż każda zmyślona bajka, w której tylko nazwiska korespondują z rzeczywistością ma przed sobą trudna drogę. Podobnie było z nigdy nie powstałą złośliwą adaptacją życiorysu Wałęsy "Człowiek z gumy" (czytaj więcej).
KOMENTARZE INTERNAUTÓW
~jan [10 minut temu] ja też znam tytuł : rudy oszust
~sp4wners
[11 minut temu] Ja bym nadał tytuł temu filmowi "Arbeit macht frei" w końcu
mamy tyrać na żłobów do 67 roku życia.
~Kinoman [11
minut temu] O, to już niemal jak generalissimus. Ostro idą.
~pikuś [13
minut temu] Film oczywiście wyreżyseruje nadworny lizus Wajda!
~Qrhan
[przed kwadransem] Największy kłamca nowoczesnej Europy
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.................
~hola [przed
kwadransem] Drugi odcinek powinien mieć tytuł "Policzmy głosy". Dotyczy
to NOCNEJ ZMIANY, filmu, który uważam za elementarz zrozumienia tego co w
Polsce się dzieje. Dlaczego Tusk był i jest przeciwnikiem lustracji? Zapytajmy
osobistego agenta ze STASI. Angela akta te czyta i wykorzystuje przy każdej
okazji. Czym Donka szantażuje? Dlaczego żaden dziennikarz nie próbuje dotrzeć
do tych akt w Berlinie?
~www [przed
kwadransem] Film o słynnym malarzu
kominów............
~S.Pierre
Dalay [wczoraj] "Człowiek z gówna", rez. Andrzej Aj-Wajda
~rusek
pfusek [wczoraj] film o t-rusku :Targowica Bis
~BARTIOL
[wczoraj] FILM BRZMI TAK TUSK OPANOWAŁ POLSKĘ I CHCĘ BYĆ ZŁODZIEJEM TEJ POLSKI
PINOKIO A MY MÓWIMY NIEEEEEEEEEEEEEE RUDY ZŁAMAS ~egon [wczoraj] Tytuł
filmu Bileter z mola w Sopocie. Narazie go wyświetlają w Sejmie
~kunia
[wczoraj] hahaha nie no... takiej komedii się nie
spodziewałam hahaha... Dobij Ludzie, dobij nasz biedny lud... Odbierz biednemu
ludowi pieniądze i oddaj je swoim kolesiom, politykom, tak jak to już robisz od
wielu wielu lat... ahh... jaka ulga -.-
~Jarema
[wczoraj] To chyba jakiś horror Itd… itd….
Oprac. Jerzy
P.