czwartek, 19 kwietnia 2012

ANTYKATOLICKA POLITYKA WŁADZ W POLSCE Ks. prof. Czesław S. Bartn


 ( NADESŁAŁ SŁAWEK _ BÓG ZAPŁAĆ SŁAWKU!)

KAZANIE WYGŁOSZONE PODCZAS MSZY ŚWIĘTEJ W OBRONIE TELEWIZJI TRWAM, KOŚCIÓŁ
MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI, LUBLIN, 18 MARCA 2012 ROKU.
          Znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy ateizująca polityka władz obnażyła już bardzo wyraziście swoje intencje w odmowie Telewizji Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, przy jednoczesnym przyznawaniu wielu miejsc telewizjom niechętnym Kościołowi lub wręcz ateistycznym. I nie jest to tylko odosobniony przypadek. W ogóle stajemy dziś wobec nawrotu ateizacji komunistycznej. Oto w wolnej Polsce katolicy będą pozbawieni medium ogólnopolskiego i sięgającego do Polonii światowych, głos Ewangelii ma w Polsce zamilknąć, bo przygotowuje się także zniszczenie Radia Maryja, a daje się pełne zezwolenie na głosy zakłamania, demoralizujące i niszczące religię w ogóle. I to ma być legalne w kraju, gdzie jest ponad 90 procent katolików.
Mimo dyskusji, odwołań i protestów Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest popierana przez prezydenta, premiera i rząd.
NIEPRAWA WŁADZA
          Jest to symptom ogólnego upadku duchowego i moralnego obecnej Polski. Spójrzmy na to w świetle I czytania z dzisiejszej Mszy św. (2 Krn 36, 14-16.19-23). Wielu uczonych teologów stwierdza, że historia Izraela ma swój własny wymiar, ale jednocześnie jest prorockim typem historii każdego narodu. Według Księgi Kronik, król Judy, Sedecjasz (597-586), mimo otrzymania od Boga władzy nad Jego ludem jest człowiekiem niemoralnym, wiarołomnym, porzuca wiarę w Boga prawdziwego i nie słucha ani proroków Bożych, ani ludu. Dlatego Bóg za karę posługuje się obcym władcą, który najeżdża państwo, burzy świątynię i grabi wszystkie skarby królestwa. Czy nasza dzisiejsza sytuacja nie jest podobna?
           Władze porzucają Boga, kraj oddają w niewolę obcych i cała Polska jest rabowana i łupiona?
Ale analogia jest jeszcze szersza. Oto winien jest nie tylko król, ale - jak mówi Pismo - "również wszyscy naczelnicy, kapłani i lud mnożyli nieprawość" (w. 14). Także często stają się wiarołomni, odchodzą od Boga, gonią tylko za zyskiem, bezczeszczą Kościół, Naród, Ojczyznę, służą bezbożności, swawoli i rozpuście. Każda nieprawa władza pomaga w znieprawianiu społeczeństwa. I dzieje się tak, mimo że - jak mówi Pismo - "Bóg ich ojców wysyła do nich swoich posłańców, bowiem lituje się nad swym ludem" (w. 15). Tak Bóg naszych ojców wysyła do nas wysłańców: Prymasa Stefana Wyszyńskiego, bł. Jerzego Popiełuszkę, bł. Jana Pawła II i tysiące męczenników za wiarę i za Polskę. Źli ludzie jednak - mówi Pismo - "szydzą z Bożych posłańców, lekceważą ich słowa i wyśmiewają się z Jego proroków" (w. 16). Tak, nasi szaleńcy szydzą z miłości Bożej, z małżeństwa, z rodziny, z macierzyństwa, z ojcostwa, z dziecięctwa, z kapłanów, ze świętości, z Ojczyzny, z kultury polskiej, ze zdrowego rozumu. Istny szał.
             I tak do naszego ogólnego życia w Polsce zakrada się coraz większy chaos we wszystkich dziedzinach, zamęt, nieład, bezprawie, zakłamanie, nienawiść, korupcja, złodziejstwo, niesolidność pracodawców i pracobiorców, walki między grupami i układami, wyzysk i zniewalanie ludzi szlachetnych przez różnych pasożytów. Ci rzekomi postępowcy nie dostrzegają tego, a tym bardziej nie uważają, by to zło obrażało Boga, którego zresztą negują.
       Nawet i niektórzy wierzący nie boją się Boga, bo uważają, że On "nie ma nic" do świata "świeckiego", jakoby ten nie podlegał Opatrzności. Ma być rzekomo rozdział między Bogiem i Synem Bożym a światem doczesnym. Ma to być taka teologia nowoczesna. Nie rozumieją choćby podstawowej modlitwy "Ojcze nasz", której zapewne nie odmawiają albo odmawiają bezmyślnie: "Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako na niebie, tak i na ziemi". Nie rozumieją, że nie modlimy się o przyjście Królestwa Bożego do nieba czy o posłuszeństwo aniołów i zbawionych Bogu, bo tam już to wszystko jest, tylko modlimy się o przyjście Królestwa Bożego na ziemię, do naszego życia doczesnego i o nasze posłuszeństwo prawom Bożym w życiu, działaniu i postępowaniu we wszystkich dziedzinach. Uczyć inaczej to znaczy przeczyć Chrystusowi.
          Głosiciele "rozdziału Boga i świata" nie boją się żadnego gniewu Bożego na grzeszników. Tymczasem Bóg mówi do nas prawami, pięknem, prawdą i głosem kosmosu i natury i mówi słowami poza naturalnymi i cudownymi, ale przemawia także faktami przestrogi i kary. Bóg z miłości do człowieka ostrzega go nasilonymi kataklizmami, katastrofami, wielkimi nieszczęściami, jak i karą samego naszego znieprawienia się, wszystko po to, żebyśmy oprzytomnieli i nawrócili się, "aż wzmógł się gniew Boga na Jego naród" (w. 18). Zwolennicy rugowania Boga ze świata powiadają, że to wszelkie zło nie jest żadną karą Bożą, tylko zwykłym przypadkiem natury, albo że "Bóg kocha największych zbrodniarzy "takich, jakimi są" i tak samo jak świętych. Ale są to brednie pyszałków. Czyżby te narastające tragedie życia były błogosławieństwami Bożymi i to za nasze grzechy? Nic nie jest poza Opatrznością Bożą, stwórczą i zbawczą.
            Trzeba się nam tedy modlić i przepraszać Boga, żeby nie przyszły i na nas wszystkich takie kary Boże, jak na królestwo Judy, które to Pan historii pokarał już pozbawieniem wolności państwowej i państwowości własnej na ok. 2,5 tysiąca lat. Ale prawym i pokutującym przychodzi Chrystus z pomocą. I Judejczykom przysłał Pan historii króla perskiego Cyrusa Wielkiego (zm. 529) jako wyzwoliciela. Trzeba prosić, żeby i Polsce znowu przysłał jakiegoś wybawcę z tej coraz cięższej niedoli z powodu złych Polaków. Wydaje się, że wybawcą tym może być jakaś mądra, szlachetna i religijna część Narodu. Naród musi zostać obudzony, odrodzony, uaktywniony w prawdzie, dobru i twórczości. Ma odebrać lejce ludziom niszczącym Polskę i wziąć losy Ojczyzny w swoje ręce. Nie może 37 mln katolików pozwolić niszczyć siebie, zniewalać i ateizować garstce ateistów politycznych. My zostawimy pełną wolność mniejszościom i owym ateistom, by mieli należne sobie prawa, stanowiska i szacunek, ale nie pozwolimy już, żeby nas niszczyli tylko dlatego, że jesteśmy katolikami i Polakami. Nie mogą też nami rządzić różne męty bluźniące krzyżowi i cudacy z "manify".
NOWI OKUPANCI
Żeby społeczeństwo polskie mogło się odrodzić i osiągać integralny postęp we wszystkich dziedzinach, trzeba nam wolności głosu medialnego, wolności prawdy i wolności dla Ewangelii.
           Naszym głosem i naszym uobecnianiem się na całą Polskę jest jedynie Telewizja Trwam, jak i Radio Maryja, które też jest coraz bardziej zagrożone. I tak się dzieje, że obrona wolności słowa ewangelicznego oznacza również obronę słowa polskiego w ogóle, którego już na ogólnej scenie państwowej nikt prawie nie broni. Dla tych niezrozumiałych ludzi bowiem słowo polskie to "nienormalność", a według ostatniej dziwnej mutacji słowa polskiego należy się wyrzekać lub nawet z niego wyzwalać tak, jakby niszczenie Polski było dobrem, a jej rozwijanie złem.
          Czego nam zatem trzeba dzisiaj najbardziej? W każdym razie już nie skarg, łez i narzekań na los, lecz czynu. To właśnie mówi drugie czytanie (Ef 2, 4-10). Bóg daje nam łaskę i swoje miłosierdzie w Chrystusie,
ale też chce od nas czynu: "Jesteśmy dziełem Boga Ojca, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które chce..., abyśmy pełnili" (Ef 2, 10). Naszym czynom niech też błogosławi Matka Boża Królowa Polski.
          Ateiści polityczni zarzucają nam, oczywiście obłudnie, że my, katolicy, nie powinniśmy być katolikami w życiu publicznym, bo katolik nie pasuje do świata i nienawidzi go. Tymczasem katolicy nienawidzą tylko zła, grzechu, niemoralności, a miłują cały świat doczesny, także materialny, bo idziemy w tym za Bogiem Stwórcą i Zbawcą: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony" (J 3, 16-17). Żeby światem gospodarzyć, rozwijać go, doskonalić, dźwigać moralnie i humanizować. Dzisiaj wielkim środkiem do tego wszystkiego są nieobłudne media.
          Ewangelia dzisiejsza tłumaczy nam też, dlaczego niektórzy ludzie tak nienawidzą Chrystusa, Matki Bożej, Kościoła i najwyższych wartości. Oto Chrystus przyszedł na świat jako światło ukazujące Boga, Jego wolę moralną i stan naszej duszy. Tymczasem ludzie źli i zatwardziali w swym złu "bardziej umiłowali ciemność, aniżeli światło: bo złe są ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto zaś spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonywane w Bogu" (J 3, 19-21). I tak bywa w całym życiu. Tak często grzeszny człowiek zamiast uznać swoją grzeszność pokornie i nawrócić się, "broni się" przez negowanie Boga, Chrystusa, Kościoła, Dekalogu, a także Ojczyzny i innych wielkich wartości. Negują Chrystusa, bo Jego światło jest jakby zwierciadłem, w którym widać wszelkie ich zło, do czego nie chcą się przyznać w swej pysze. Podobnie, gdy taki człowiek zdradza Ojczyznę, to zamiast siebie winić, wini Polskę i lży ją.
             
 Na koniec jeszcze jedno. Każdy człowiek, choćby też jeden czy drugi nierozważny duchowny, kiedy mówi, że Kościół nie ma nic do polityki i życia publicznego w państwie, kiedy mówi, że Kościół jest wsteczny i pasożytniczy, to musi rozumieć, że atakuje tym samym także wszystkich katolików świeckich, gdyż to oni stanowią główne ciało Kościoła. A więc i świeccy katolicy "nic nie mają do polityki" i to oni są masą pasożytniczą, którą należy usunąć ze sceny publicznej państwa. Stąd też żądanie tych obłędnych, żeby katolicy na publicznej scenie państwa i w polityce byli ateistami i wrogami Ewangelii. I chcą takiego moralnego "rozwiązania ostatecznego", podobnego do "Endlösung" Hitlera co do Żydów, a mianowicie żeby zlikwidować w państwie katolików jako katolików. Liberałowie i ateiści dążą coraz bardziej otwarcie do utworzenia w Polsce getta katolickiego. A ich nielegalny, haniebny upór w odmawianiu Telewizji Trwam miejsca na multipleksie świadczy niechybnie o tym, że zachowują się jak okupanci społeczeństwa katolickiego.

A zatem:
1. Nie pozwólmy, by jakieś samozwańcze czynniki niszczyły wiarę, Kościół i naszą Ojczyznę w imię ateistycznej ideologii liberalnej.
2. Musimy powstrzymać
działania zmierzające coraz mocniej do uczynienia z 90-procentowej ludności katolickiej kraju getta katolickiego bez prawa głosu i innych praw publicznych.3. Nie pozwolimy na żerowanie na znacznej liczbie katolików zmęczonych, oszukanych, łatwowiernych i niezdających sobie sprawy z zagrożeń ze strony władz publicznych o orientacji ateistycznej.4. Jeśli postawa tych władz , m.in. KRRiT, nie ulegnie radykalnej zmianie, to będą musiały ustąpić ze swoich urzędów i stanowisk.
Domagając się wolności dla Telewizji Trwam i innych mediów katolickich w Ojczyźnie, bronimy tym samym wolności wyznawania religii w życiu publicznym, a także wolności Polski we wszystkich jej dziedzinach.

O to się tu i ciągle modlimy i dołączamy także szczere modlitwy za nieprzyjaciół Kościoła i Polski. AMEN                                                         .     .
Euroemerytura Donalda Tuska   Jan Maria Jackowski
Donald Tusk w ubiegłym roku złowieszczo oświadczył: "Nasz rząd nie będzie klękał przed księdzem". I rzeczywiście po raz pierwszy w tym roku parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej nie mają swoich rekolekcji wielkopostnych, a lider tej partii zabrał się za wprowadzanie w Polsce czegoś na kształt zapateryzmu. Żeby sprawie dodać pikanterii, do rozprawy z finansami Kościoła zatrudnił Michała Boniego, w czasach PRL tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Znak". Jak powszechnie wiadomo, komunistyczna bezpieka programowo i bezwzględnie zwalczała Kościół.
Sprawę agenturalnej przeszłości Boniego ujawniono w 1992 r., ale wówczas o jego niewinności przekonywali Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas. W końcu października 2007 r., gdy miał objąć funkcję ministerialną w rządzie Tuska i było wiadomo, że będzie musiał złożyć oświadczenie lustracyjne, które zostanie zweryfikowane przez IPN, Boni jednak przyznał się oficjalnie do współpracy z SB. No cóż, lepiej późno niż wcale, lecz czy w rzekomo wolnej Polsce musi być ministrem ktoś z takim bagażem mrocznej przeszłości?

          Kościół jest łatwym chłopcem do bicia. Antyklerykalizm jest modny i popierany przez "obóz postępu i demokracji", tak zwane autorytety moralne oraz najsilniejsze media. Za to Donald Tusk bałwochwalczo klęka przed tak zwanymi rynkami finansowymi i pod ich dyktando usiłuje narzucić Polakom przymusową pracę niemalże do śmierci. Nie chce się zgodzić na racjonalne i jak najbardziej uzasadnione propozycje, by powiązać zmiany w systemie emerytalnym z wprowadzeniem rozwiązań wzmacniających rodzinę i przyjaznych rodzeniu dzieci. Ten sprzeciw świadczy o tym, że w propozycjach Tuska nie chodzi o uzdrowienie systemu emerytalnego i ratowanie Polski przed katastrofą demograficzną, a w konsekwencji gospodarczą, a przede wszystkim o korzyści dla rynków finansowych.
            SKĄD TA SPOLEGLIWOŚĆ WOBEC "MOŻNYCH TEGO ŚWIATA"?   22 grudnia ubiegłego roku w oświadczeniu senatorskim kierowanym do prezesa Rady Ministrów pytałem: "Czy trwają jakiekolwiek zabiegi formalne lub nieformalne ze strony polskiej lub innej, które dotyczą objęcia przez Pana w perspektywie najbliższych lat ważnego stanowiska w strukturach Unii Europejskiej? Czy zamierza Pan ubiegać się o ważne stanowisko w strukturach Unii Europejskiej do 2015 r.? Czy stanowisko polskiego rządu w kwestii federalizacji Unii Europejskiej jest elementem strategii pozyskania dla Polski ważnego stanowiska w strukturach Unii Europejskiej?". 7 lutego otrzymałem odpowiedź, w której zaprzeczono staraniom o ważną funkcję w UE dla Donalda Tuska.

           Obecnie mniej lub bardziej oficjalnie słyszymy, że jednak trwają zabiegi o fotel szefa Komisji Europejskiej w 2014 r. dla polskiego premiera.
  Eurokraci, którzy arbitralnie narzucają Europejczykom, co mają myśleć i robić, a także kiedy mają przejść na emeryturę, mają na swój użytek specjalny uprzywilejowany system emerytalny. Urzędnicy Komisji Europejskiej z reguły przechodzą na emeryturę w wieku 63 lat, ale możliwe jest to też wcześniej, już w wieku 55 lat
          Panie premierze, przed księdzem się nie klęka - tylko przed Panem Bogiem. Za to nie należy klękać przed tymi, przed którymi pan nabożnie klęczy, najwyraźniej licząc dla siebie na euroemeryturę w wysokości 40 tys. zł miesięcznie, a więc świadczenie wcześniejsze i wielokrotnie wyższe niż Pan proponuje Polakom.       Oprac. Jerzy Poleszczuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz