Nazywam się Ewa, od ponad 12 lat prowadzę z mężem Pogotowie Rodzinne w Lublinie. (Przyjmujemy do swojego domu maluszki porzucone przez mamy w szpitalu i dzieci z interwencji policyjnych, np z libacji alkoholowych, do czasu uregulowania sytuacji prawnej- a później adopcji- nasza praca to 24 godziny bez urlopów) Wychowaliśmy już 76 maluszków, z różnymi historiami. Pobyt u nas, chroni je przed domem dziecka. Kilka miesięcy temu w naszym Pogotowiu zawitał kryzys finansowy, który dzięki pomocy wielu wspaniałych OBCYCH osób udało nam się jakoś "załatać"( np dzięki wsparciu w formie mleka, pieluszek, artykułów żywnościowych itp).
Niestety ciągle są nowe potrzeby i mamy wielką nadzieję, że znajdą się ludzie o wielkich sercach, którzy zechcą wspomóc nasze dzieciaki. Zwracamy się z prośbą o używane ubranka, zabawki, artykuły higieniczne.
Czasem może nie ma, komu oddać używanych rzeczy po dzieciach, czy wnukach, a nam naprawdę bardzo się przydadzą i przyjmiemy je z ogromną wdzięcznością.Może mają Państwo znajomych, którzy nie mają co zrobić z ubrankami po dzieciach. Dzieci, jakie u nas przebywają, to chłopcy i dziewczynki w wieku od kilku dni do 7 lat. Będziemy ogromnie wdzięczni, jeżeli zechcą Państwo podarować nam używane ubranka czy zabawki, z których Państwa dzieci już wyrosły. Szukamy także osoby, firmy, która zasponsoruje lub częściowo zasponsoruje naszej rodzinie, chociaż 2-3 dniowy wypoczynek.Dla potwierdzenia, mogę przesłać dokumenty potwierdzające prowadzenia Pogotowia w moim domu.
Nasze dane:Pogotowie Rodzinne
Droga
Mieczysławo! Od ponad 12 lat prowadzę z mężem Pogotowie Rodzinne w
Lublinie. Przyjmujemy do swojego domu dzieci, które po urodzeniu nie
kochane, zostały porzucone przez mamy w szpitalu. Powody takich porzuceń
są różne, ale głównym powodem jest bieda, jaka szerzy się na wschodniej
ścianie Polski.Trafiają też do nas dzieci starsze, z interwencji
policyjnych, które zabierane są z libacji alkoholowych. Są to często
dzieci schorowane syndromem FAS ( zespół poalkocholowy) takie dzieci
słabo się rozwijają mają wspólne cechy. Były u nas też dzieci z zespołem
downa, z kazirodczych związków z ciężkimi upośledzeniami. Szczęśliwie
wszystkie znalazły dom. Mieliśmy już 81 dzieci w swoim domu. To "praca" a
raczej misja ciężka, bo u nas nie ma zwolnienia, nie ma urlopów, czasem
wstaję w nocy po 15 razy jak mam 2 noworodki. Chcieliśmy zwrócić się do
ludzi dobrego serca z prośbą o pomoc w tej naszej misji. Do naszego
Pogotowia przyjmiemy używane ubranka, zabawki, akcesoria dziecięce, a
także każda inną formę pomocy. Za każdą będziemy ogromnie wdzięczni.
Otrzymaliśmy już pomoc od obcych osób, ale potrzeby w takim domu jak
nasz, trochę niezwykłym, są ogromne. Na prawdę przyszły ciężkie czasy,
ale ja staram się pomóc jeszcze wszystkim tym dzieciom, które od nas
odeszły do biedy, do domu rodzinnego, a mamy kilkoro takich maluchów. Aż
serce się kraje, że te dzieci w takiej biedzie, ale Sąd tak
zadecydował..ja już przestałam myśleć o sobie, o swoich potrzebach tylko
cała oddałam się tym biednym małym duszyczkom, dla których przez
pierwsze miesiące, a czasem lata jestem i mamą i ciocią i babcią.
|
Przesyłam kilka nowych zdjęć dzieci.
Nasza Oleńka na koniec czerwca idzie do rodziny zastępczej do
Poznania. Wymodliłam dla niej tę rodzinę, bo już było zagrożenie że
pójdzie do Domu Pomocy Społecznej, ale sprowadziliśmy do domu telewizję
internetową i powstał taki oto
REPOTRAŻ - KLIKNIJ
jeśli ta rodzina po przyjeździe ją zaakceptuje, to ruszy procedura
przeniesienia jej od nas do nich, do Poznania. Miałam nadzieję do
ostatniej chwili, że może jednak znajdzie się ktoś, kto zechce ją
zaadoptować, ale niestety. Cieszę się jednak ogromnie, bo dzięki
modlitwom, to dla nas cud.
Pozdrawiamy gorąco Wszystkich czytelników STRONY Ewa Guziak