Katastralne uderzenie w mieszkańców miast
Rząd
przymierza się do wprowadzenia podatku katastralnego. Dla wielu
właścicieli domów i mieszkań ta nowa danina na rzecz państwa oznaczać
będzie życiową katastrofę. W skrajnych wypadkach stracą swoje
nieruchomości, albo zostaną zmuszeni do wyprowadzki. Podatek katastralny
najbardziej uderzy w mieszkańców dużych aglomeracji, gdzie obowiązują
najwyższe ceny działek budowlanych, domów i mieszkań.
Od mniej więcej dwóch tygodni na stronie internetowej Ministerstwa
Rozwoju Regionalnego można zapoznać się z "Założeniami krajowej polityki
miejskiej". Do uważnej lektury tego dokumentu szczególni zachęcam
właścicieli nieruchomości. Jest tam mowa o pieniądzach, które chce im
zabrać rząd, pod pretekstem nowej daniny na rze państwa. O możliwości
wprowadzenia w Polsce podatku katastralnego
mówi się od kilkunastu lat. Ale po raz pierwszy ten pomysł stał się elementem oficjalnej rządowej
strategii.
Dodajmy do zabójczej strategii, która może zrujnować życiowy dorobek
wielu Polaków. Wysokość podatku katastralnego zależy od rynkowej
wartości nieruchomości.
O
swoje kieszenie powinni się więc bać właściciele domów położonych w
dużych aglomeracjach i atrakcyjnych miejscowościach turystycznych.
Tam nieruchomości osiągają najwyższe ceny. Nie wiemy jeszcze, o jakim
obciążeniu fiskalnym myśli rząd. W krajach, gdzie obowiązuje podatek
katastralny, jego maksymalna stawka, w niektórych sytuacjach wynosi
nawet dwa procent wartości nieruchomości. Załóżmy, że polski rząd,
przynajmniej na samym początku nie zdecyduje się na tak drastyczny
drenaż kieszeni podatnika. Ale nawet połowa tej stawki, czyli jeden
procent, przekroczy możliwości finansowe wielu właścicieli
nieruchomości.
Małe
mieszkanie na warszawskiej Starówce kosztuje około 500 tys. złotych.
Jeden procent podatku daje kwotę 5 tys. zł rocznie, to jest ponad 400 zł
miesięcznie. Co ma zrobić, po wprowadzeniu podatku katastralnego,
starszy warszawiak, żyjący z tysiąca złotych emerytury albo renty? Weźmy
inny przykład. Blisko centrum Katowic leży tzw. "ptasie osiedle". Jego
ozdobę stanowią okazałe wille, zbudowane przez przedstawicieli
ówczesnych elit profesorskich stolicy Górnego Śląska. Obecni mieszkańcy
często kontynuują inteligenckie tradycje pierwszych właścicieli, co
niekoniecznie idzie w parze z zamożnością. Czy stać ich będzie na
zapłacenie tysiąca złotych podatku miesięcznie, jeżeli ich nieruchomość
zostanie wyceniona na 1,2 mln zł? Dla wielu mieszkańców "ptasiego
osiedla" to pytanie jest retoryczne. Część z nich zostanie zmuszona do
sprzedaży domów i przeprowadzki do biedniejszych dzielnic. Czy można nie
płacić podatku katastralnego?
Lepiej nie ryzykować. Narastający "dług" obciąży hipotekę
nieruchomości. Po śmierci właściciela, jeżeli spadkobiercy nie będzie
stać na spłacenie zaległego podatku, dom albo mieszkanie przejdzie na
własność gminy. Problem nie dotyczy tylko spadkobierców. Podatek
katastralny zachwieje także budżetami rodzin, które kupiły domy lub
mieszkania na kredyt. Weźmy przykład z życia wzięty. Moi znajomi z
Mikołowa, gdzie mam biuro poselskie, zaciągnęli 400 tys. złotych
bankowej pożyczki na budowę domu. Miesięcznie spłacają 2,2 tys. zł raty i
ledwo wiążą koniec z końcem. Wartość rynkowa ich domu wynosi 700 tys.
zł. Jeżeli wejdzie w życie podatek katastralny, nie stać ich będzie na
kolejne obciążenie finansowe. Wzrośnie ono do ok 3 tys. zł miesięcznie.
Podatek katastralny jest kolejną, rozpaczliwą próbą naprawiania
publicznych finansów. Rząd, nie mając żadnych, skutecznych planów
naprawczych, chce uzupełnić braki w państwowej kasie sięgając do
kieszeni podatników. Tym razem ofiarą takiej polityki, a raczej jej
braku, mają paść właściciele nieruchomości.
Schemat funkcjonowania podatku katastralnego został wyjątkowo
sprytnie przygotowany. Dochody z jego tytułu nie wpłyną bezpośrednio do
budżetu państwa, ale zasilą kasy samorządów. Dzięki temu manewrowi
poprawi się stan gminnych finansów, a rząd znajdzie pretekst, aby
obniżyć wysokość subwencji dla samorządów. Państwo zyska na tym
interesie, a część podatników sporo straci. Sęk w tym, że społeczny
gniew nie zostanie skierowany przeciwko inicjatorom podatku
katastralnego, ale przeleje się na wójtów, burmistrzów i prezydentów
miast, bo to oni będą wystawiać faktury do zapłacenia.
Izabela Kloc Wiceprzewodnicząca Komisji Samorządu terytorialnego i Polityki Regionalnej Sejmu RP prezes Akademii Samorządności2012-06-05 11:16:01