środa, 29 sierpnia 2012

Rośnie bieda w państwie PO-tuska WP. Czwartek, 19 lipca 2012 (07:29)


Coraz mniej Polaków stać na wakacyjne wyjazdy. W ubiegłym roku wzrosła liczba osób zagrożonych i dotkniętych ubóstwem.
           Według GUS, bieda w Polsce doskwiera szczególnie rodzinom wielodzietnym. Pani Maria z Wielkopolski na podręczniki dla sześciorga dzieci będzie musiała zaciągnąć kredyt.
To kolejny przykład ubożenia polskiego społeczeństwa, ubożenia, które w Polsce pod rządami Donalda Tuska coraz bardziej się nasila.
Z ostatnich danych ośrodków badania opinii społecznej wynika, że w tym roku na urlopowe wyjazdy wybiera się jedynie 25 proc. respondentów. W minionym roku z wypoczynku poza miejscem swojego zamieszkania skorzystało 31 proc. ankietowanych. Aż połowa z tych, którzy zadeklarowali, że nigdzie nie wyjechali na wypoczynek, przyznała, że powodem był brak pieniędzy.
Czytając ostatni raport Głównego Urzędu Statystycznego, trudno nie wyciągnąć wniosków, że wielu Polakom pieniędzy brakuje nie tylko na wakacje, ale wręcz na artykuły pierwszej potrzeby.
Z danych GUS wynika, że w ostatnich latach wzrosła liczba osób zagrożonych ubóstwem lub żyjących wręcz poniżej granicy ubóstwa.

                      Na "zielonej wyspie" kwitnie bieda
"Po okresie spadku w latach 2006-2008, a następnie paroletniej stabilizacji, w 2011 r. odnotowano wzrost poziomu zagrożenia ubóstwem skrajnym w Polsce" - stwierdza GUS w przedstawionym w czerwcu raporcie pt. "Ubóstwo w Polsce w 2011 r.".
           Z dokumentu wynika, że poniżej tzw. ustawowej granicy ubóstwa (351 zł na osobę w rodzinie i 477 zł na osobę samotną) w ubiegłym roku żyło 6,5 proc. osób w gospodarstwach domowych. GUS przyznaje jednak, że granica ustawowa ubóstwa nie oddaje rzeczywistej skali problemu biedy w Polsce. Tak więc utrzymując niskie "progi ubóstwa" przy rosnących cenach towarów i usług i zamrożonych płacach, rząd o połowę "zredukował" biedę w Polsce. Ale tylko na papierze. W rzeczywistości coraz bardziej drąży ona polskie społeczeństwo. W minionym roku aż 47 proc. rodzin z czworgiem lub większą liczbą dzieci miało wydatki na takim poziomie. To pokazuje, że biedą dotknięte są przede wszystkim rodziny wielodzietne.

                                                       Profil biedy?
 Przyznają to również autorzy raportu GUS. "Grupę najbardziej zagrożoną ubóstwem stanowią rodziny wielodzietne. Już przy trojgu dzieciach odsetek ubogich przekracza przeciętną. Wśród małżeństw z co najmniej czworgiem dzieci na utrzymaniu - ok. 29,5 proc. osób żyło w 2011 r. w sferze ubóstwa ustawowego i ok. 24 proc. w sferze ubóstwa skrajnego. Dla porównania - osoby z rodzin niepełnych były we względnie lepszej sytuacji niż osoby z rodzin wielodzietnych" - zaznaczono w raporcie.
Jest to właśnie dodatkowy problem męża pani Marii z woj. wielkopolskiego. Ale jego przykład pokazuje, że choroba, choć utrudnia aktywność, to jednak nie musi jej uniemożliwiać. Mężczyzna, mimo że przeszedł trepanację czaszki i często musi korzystać z pomocy lekarza, nie poddaje się. Prowadzi drobną działalność gospodarczą, by zarobić na utrzymanie rodziny. Pomagają w tym zarobki żony, nauczycielki kontraktowej.
             Dodaje, że mimo to ich dochody rozłożone na dziewięć osób ledwie przekraczają poziom ubóstwa ustawowego, czyli 351 zł na osobę.
Nieco większe są dochody pana Tadeusza i pani Grażyny z województwa warmińsko-mazurskiego. To jedno z województw, w których - jak wynika z raportu GUS - mieszka najwięcej osób o wydatkach poniżej granicy ubóstwa. Pozostałe to - jak w poprzednich latach - podlaskie, lubelskie i świętokrzyskie. Pan Tadeusz również "pasuje" do modelu GUS z innego powodu. On także ma problemy ze zdrowiem z powodu wypadku, który miał jeszcze przed ślubem.

                                          Pracowite wakacje
Ale to tylko statystyka. Ludzie dotknięci lub zagrożeni ubóstwem żyją we wszystkich województwach. Dla większości z nich czas wakacji... będzie zapewne szczególnie pracowity.
- Ostatni raz na wakacje całą rodziną wyjechaliśmy w 2008 r., a to tylko dzięki pomocy diecezjalnej Caritas, miejscowego księdza proboszcza oraz naszej wspólnoty - mówi pani Maria z województwa wielkopolskiego. Wraz z mężem wychowuje siedmioro dzieci. Cieszy się, że w tym roku przynajmniej dwaj jej synowie pojadą na krótki wypoczynek dzięki pomocy miejscowego kapłana. - Jeden syn pojedzie z ministrantami jako opiekun, a drugi - jako uczestnik wypoczynku nad wodą - wyjaśnia. - Nasze starsze dzieci szukają jakiejś dorywczej pracy - pomoc w ogrodzie itp., aby mieć pieniądze na ubranie, obuwie czy po prostu na lody - relacjonuje matka. Ponadto dzieci pomagają w pracach w ogródku działkowym, gdzie rodzina uprawia owoce i warzywa, z których wykonuje przetwory na zimę.
Wakacje takim rodzinom kojarzą się raczej z pracą, tym bardziej że zaraz po nich zaczyna się rok szkolny, a to oznacza konieczność zakupu wyprawek dla dzieci: książek, zeszytów, kredek itd.
                                   Wyprawka na kredyt

- Darmowa edukacja nie jest darmowa, bo wyprawka dziecka do szkoły z pakietem podstawowym to koszt ok. 500 złotych. Przedszkola, żłobki też nie są darmowe, opieka zdrowotna również jest dzisiaj tematem kontrowersyjnym - wyliczają z kolei państwo Tadeusz i Grażyna z woj. warmińsko-mazurskiego. Wychowują troje dzieci w wieku 1, 3 i 5 lat.
.- Będziemy musieli zaciągać kredyt, by kupić dzieciom podręczniki do szkoły - mówi smutno. Polityka edukacyjna dotychczasowych rządców resortu edukacji wywołuje cierpkie komentarze rodziców, których kosztem politycy testują swoje oryginalne pomysły oświatowe. - Polskim reformom oświatowym nadaje się złe kierunki, ponieważ co roku zmieniane są podręczniki, więc nie możemy wykorzystywać powtórnie książek, z których uczyły się starsze dzieci. To jest tylko nakręcanie dochodów wydawnictwom - wskazuje oburzona pani Maria.

                                          Bo to nie ich wyborcy?
- Ubóstwo obecnego rządu kompletnie nie interesuje, o czym przekonuję się każdego dnia w Sejmie RP. Takiego poziomu cynizmu, ignorancji, arogancji i nieodpowiedzialności rządzących nigdy dotąd nie widziałam - mówi oburzona prof. Józefa Hrynkiewicz, kierownik Zakładu Profilaktycznych Funkcji Polityki Społecznej w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, obecnie poseł PiS. Profesor Hrynkiewicz właśnie taką postawą tłumaczy zjawisko wzrostu poziomu ubóstwa w okresie rządów PO, choć jego przyczyny są od lat podobne, tyle że nie zawsze ujmowane w statystykach. A jednak wielu z nich zdobyło awans zawodowy na obczyźnie, a zapewnione im warunki, również w ramach wsparcia rodziny, sprawiają, że nie chcą dziś wracać na "zieloną wyspę" Donalda Tuska.
Jego rząd, poza kilkoma propagandowymi pomysłami, jak choćby zwiększenie limitu odliczeń na trzecie dziecko i kolejne, niewiele zrobił, by nie tylko zachęcić emigrantów do powrotu, ale przynajmniej nie dopuścić do dalszego ubożenia społeczeństwa.
                Eksperci, ale także same rodziny, wskazują, że aby zmniejszać poziom biedy w Polsce, trzeba podejmować działania wręcz odwrotne do pomysłów obecnego rządu - stymulować powstawanie nowych firm, ale też nie likwidować tych działających dotychczas, obniżyć 23-procentowy podatek VAT na artykuły dziecięce, odmrozić próg minimum uprawniający do pomocy socjalnej itd. Możliwości jest wiele, a dostarczają je choćby pomysły realnie dbających o rodziny władz wielu europejskich krajów. W dzisiejszej Polsce brakuje jak zwykle "woli politycznej". Bo wyborcom PO żyje się lepiej?
                                                                                                                                              
 Mariusz Bober