Tygodnik
Powszechny” kolejny raz rozpoczął dyskusję nad dyscypliną sakramentów,
podając jednocześnie w wątpliwość praktykę Kościoła w Polsce. Temat
numeru – „Najpierw Pierwsza Komunia, potem pierwsza spowiedź” nie
pozostawia złudzeń, co do oczekiwań krakowskiej redakcji. Tytuły trzech
artykułów odkrywają zaś stosunek publicystów do zagadnienia spowiedzi
dzieci pierwszokomunijnych: „Szczypię, pluję, kopię, drapię”, „Żeby biel
była jeszcze bielsza” i „Ala ma spowiedź”. Wszystkie one mają charakter
ironiczny i mają na celu ukazanie infantylności spowiedzi ośmiolatków.
Być może byłyby odbierane inaczej, gdyby redakcja nie użyła ich w samym
środku okresu, w którym zwyczajowo odbywają się w Polsce pierwsze
Komunie św...
Redukcja osoby ludzkiej
Argumenty
publicystów „Tygodnika” opierają się w zasadzie jedynie na dwóch
tezach. Pierwszą można sprowadzić do stwierdzenia, że dziecko nie jest
na tyle rozwinięte emocjonalnie, aby przeżywać pierwszą spowiedź
dojrzale. Drugą ilustruje retoryczne pytanie: czy dziecko może zgrzeszyć
śmiertelnie?
Wywiad
Artura Sporniaka z Martą Białecką-Pikul i ks. Jackiem Prusakiem podaje
wiele bardzo ważnych i prawdziwych informacji na temat tego, jak dzieci
na swoim etapie rozwoju pojmują etykę i jaka jest świadomość ich czynów.
Byłby to świetny wywiad w poradniku, który moglibyśmy zatytułować: „Jak
rozumieć dzieci”. Z wywiadu jasno wynika, że dzieci są w pewnych
sferach przewrażliwione (patrz przykład Marty Białeckiej-Pikul o
spowiadaniu się z liczby zabitych komarów), a w innych obojętne
(ks. Prusak: „Dzieci wiedzą, że jakieś zachowanie jest złe, ale nie
rozumieją jeszcze w sensie teologicznym, dlaczego jest ono grzechem”).
Użycie jednak psychologicznych argumentów w ocenie tego, czy dzieci
przed pierwszą Komunią św. powinny się spowiadać, czy nie, prowadzi do
dwóch gorzkich wniosków. Pierwszy wskazuje na próbę redukcji całego
życia wewnętrznego dziecka do sfery psychiki. W ogóle pomija się tu
sferę ducha. Co prawda, w wywiadzie padają słowa o rozumie dziecka,
który jest jedną z władz ducha, ale wypowiedzi te mają na celu raczej
ukazanie, że rozum ograniczony jest rozwojem psychicznym dziecka. I tak
zamyka się pętla: dziecko odczuwa niedojrzale, więc rozum na podstawie
niedojrzałych odczuć wyciąga niedojrzałe wnioski. Spowiedź dziecka nie
może być zatem traktowana poważnie. Jednocześnie zachodzi ryzyko, że
niedojrzały odbiór przebiegu tej spowiedzi może stać się traumą dla
dziecka.
Ocena sumienia?
Drugi
wniosek, jaki można wyciągnąć z psychologizowania sakramentu spowiedzi,
prowadzi do stwierdzenia, że publicyści „Tygodnika” niebezpiecznie
pozwalają sobie na ocenę sumień dzieci. Choć dziecko może być
niedojrzałe i nie rozumieć w pełni istoty grzechu i spowiedzi, ma ono
przecież sumienie. Oceny dziecka są w jego sumieniu szczere i prawdziwe.
Nie można zatem na podstawie wiedzy psychologicznej określać, czy
sumienie dziecka szczerze podpowiada poczucie winy za popełnione czyny.
Ocena sumienia nie leży w kompetencji psychologów. Zarezerwowana jest
jedynie dla Boga! I właśnie dlatego do spowiedzi może przystąpić
dziecko, które rozróżnia czyny dobre i złe, choćby czyniło to naiwnie,
niedojrzale, nieprecyzyjnie. Zostaną spełnione wszystkie warunki
spowiedzi, bo dziecko choć może nie rozumieć w pełni, czym jest rachunek
sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, wyznanie
grzechów i zadośćuczynienie, to warunki te spełni szczerze, zgodnie z
własnym sumieniem.
Stopień zaangażowania dziecka w realizację warunków dobrej spowiedzi można, oczywiście, oceniać psychologicznie. Ks. Dariusz Buksik w pracy „Sakrament przebaczenia i pojednania: rola spowiednika i penitenta na drodze ku dojrzałości religijnej i osobowościowej” pisze: „Psychologiczne spojrzenie na ten sakrament pozwala odkryć źródła i mechanizmy wewnętrznej przemiany człowieka, prowadzące do budowania dojrzałej religijności i osobowości”. Wszystko to zdradza także pedagogiczny charakter spowiedzi. Penitent, również dziecko, dowiaduje się bowiem dzięki niej czegoś o sobie. Psychologia jako pomoc w przeżywaniu spowiedzi przemawia zatem za odbywaniem jej nawet w przypadku dziecięcej niedojrzałości. Wiadomości psychologiczne nie dają jednak żadnego argumentu za wartościowaniem zdolności sumienia dzieci do oceny własnych czynów na swoim poziomie edukacji religijnej. To podlega jedynie sferze transcendentnej. Wykluczamy, oczywiście, sytuacje chorób psychicznych, które ewidentnie wpływają na wolę człowieka. Bo jest pewien konieczny warunek, którego zapewne nie podważają ks. Boniecki i ks. Prusak: spowiedź można odbywać jedynie przy zachowaniu wolnej woli. Przykładem takiego złamania woli jest choćby wmówienie dziecku przez rodzinę jakiegoś grzechu. Dziecko nie chce go wyznać, bo nie uważa go za swój, ale czyni to ze strachu przed inną osobą.
Stopień zaangażowania dziecka w realizację warunków dobrej spowiedzi można, oczywiście, oceniać psychologicznie. Ks. Dariusz Buksik w pracy „Sakrament przebaczenia i pojednania: rola spowiednika i penitenta na drodze ku dojrzałości religijnej i osobowościowej” pisze: „Psychologiczne spojrzenie na ten sakrament pozwala odkryć źródła i mechanizmy wewnętrznej przemiany człowieka, prowadzące do budowania dojrzałej religijności i osobowości”. Wszystko to zdradza także pedagogiczny charakter spowiedzi. Penitent, również dziecko, dowiaduje się bowiem dzięki niej czegoś o sobie. Psychologia jako pomoc w przeżywaniu spowiedzi przemawia zatem za odbywaniem jej nawet w przypadku dziecięcej niedojrzałości. Wiadomości psychologiczne nie dają jednak żadnego argumentu za wartościowaniem zdolności sumienia dzieci do oceny własnych czynów na swoim poziomie edukacji religijnej. To podlega jedynie sferze transcendentnej. Wykluczamy, oczywiście, sytuacje chorób psychicznych, które ewidentnie wpływają na wolę człowieka. Bo jest pewien konieczny warunek, którego zapewne nie podważają ks. Boniecki i ks. Prusak: spowiedź można odbywać jedynie przy zachowaniu wolnej woli. Przykładem takiego złamania woli jest choćby wmówienie dziecku przez rodzinę jakiegoś grzechu. Dziecko nie chce go wyznać, bo nie uważa go za swój, ale czyni to ze strachu przed inną osobą.
Odrzucenie istoty sakramentu
Tekst
Piotra Sikory „Żeby biel była jeszcze bielsza”, podobnie jak omawiany
wyżej wywiad, prezentuje wiele prawdziwych wiadomości o Bogu i
człowieku. Oczywiście, nie popełniwszy grzechu ciężkiego nie trzeba się
spowiadać, aby móc przystąpić do Eucharystii. Z tej racji dzieci,
formalnie rzecz ujmując, nie muszą spowiadać się przed przyjęciem
Pierwszej Komunii św. Choć grzech jest zasadniczym powodem przystąpienia
do spowiedzi, nie wolno jednak zapominać, że istotą sakramentu pokuty
jest spotkanie z obecnym w nim Chrystusem. Do spowiedzi nie udajemy się
wszakże ze względu na grzech, lecz ze względu na Boga, którego chcemy
spotkać. Człowiek nie potrzebuje grzechu, aby korzystać z łaski
Miłosierdzia. Praktyka duszpasterska związana ze spowiedzią opiera się
na wprowadzaniu dzieci w misterium sakramentów. W życiu duchowym zaleca
się częstą spowiedź. Jan Paweł II spowiadał się ponoć raz w tygodniu.
Czy było mu to potrzebne do przyjmowania Komunii św.? Raczej nie, bo
trudno sobie wyobrazić, by błogosławiony papież regularnie popełniał
grzechy śmiertelne. Dzieci również powinny korzystać z tej drogi rozwoju
wewnętrznego. Piotr Sikora posługuje się teologią sakramentów, ale
jednocześnie zapomina o teologii życia duchowego.
Wszystkie
zaś argumenty oparte na przykładach osób, które w wyniku spowiedzi
przed Pierwszą Komunią św. zniechęciły się do tego sakramentu lub nabyły
traumę, nie wynikają przecież z samego sprawowania sakramentu, lecz z
nieprawidłowego podejścia osób bliskich dziecku lub księdza. Powinno to
zatem prowadzić do postulatów związanych z poprawą jakości edukacji
religijnej osób dorosłych, a nie do pozbawiania dzieci dostępu do Boga w
sakramencie pokuty. „Tygodnik” proponuje lekarstwo gorsze niż chorobę.
Widzę tu raczej realizację melancholijnych ciągot do protestantyzacji
katolicyzmu niż autentyczną troskę o zbawienie wiernych Kościoła...
Dziadzio kocha dziateczki
Dla
lepszego wzajemnego zrozumienia pozwolę sobie tym oto nagłówkiem,
zachowującym bliską „Tygodnikowi Powszechnemu” formułę dobrotliwego
wykpiwania przeciwnych stanowisk, streścić felieton ks. Bonieckiego. Nie
ma bowiem konfesjonałów w rozmiarze dziecięcym, drżące ze strachu wargi
dziecka nie powinny wgryzać się w kartkę od katechetki, mała główka zaś
nie powinna być obciążana formułami. Do takiej właśnie groteski
prowadzi argumentacja sędziwego dziennikarza. Jest ona jedynie formą
oddziaływania na emocje osób, które deklarują pragnienie dobra dzieci.
Wywołanie tych emocji ma tylko jeden cel: wzbudzić wątpliwości co do
praktyki Kościoła, które mają wynikać z troski o dzieci i powagę
sakramentu. Wątpliwości te bez możliwości konfrontacji ich z prawdziwym
nauczaniem Kościoła szybko obiegły mainstreamowe media i być może
zakiełkowały w sercach wielu zmęczonych rodziców. Ks. Bonieckiemu i
rodzicom mającym te wątpliwości polecam lekturę książek o Antonietcie
Meo. Ta mała Włoszka całkiem świadomie w wieku 4 lat weszła w misterium
Krzyża Chrystusowego. Przyjęła cierpienie związane z nowotworem kości.
Przyjęła także wczesną Komunię św. poprzedzoną sakramentem pokuty.
Polecam także wspomnienia s. Łucji z Fatimy, która jako małe dziecko
doskonale rozeznała, czym jest dobro i zło, nie tylko własne, ale i
całego świata. Psycholodzy i postępowi teologowie być może powiedzą, że
osoby te miały traumę i nerwicę na gruncie religijnym. Jednak po owocach
poznaje się prawdziwość ludzkich wyborów. Ich owoce to setki nawróceń.
www.wiara.pl
www.wiara.pl
_____________________
echochrystysakrola.info