Myślisz, że Polacy sami w swoim geniuszu wpadli na pomysł, żeby obwołać Matkę Bożą Królową Polski? No to się mylisz. To sama Maryja osobiście poprosiła, żeby Ją tak nazywać. Stało się to w 1608 roku w Neapolu.
Nie
dość, że to prawie dwa tysiące kilometrów od granic Polski, to
w dodatku posłanie to nie zostało przekazane Polakowi. Otrzymał je
w czasie objawienia Włoch Giulio Mancinelli,
jezuita, który żył na przełomie wieków XVI i XVII. Oczywiście nikt nie
ma obowiązku wierzyć w prywatne objawienia prywatnych osób. Ale temu
objawieniu warto się bliżej przyjrzeć.
Polskę umiłowałam
Giulio,
czyli Juliusz Mancinelli, prawdopodobnie osobiście znał św. Stanisława
Kostkę. Był jednym z tych jezuitów, na których ogromne wrażenie zrobił
sposób, w jaki umierał w 1568 roku ten młody Polak. Całkiem jeszcze
zdrowy Stanisław najpierw przepowiedział swoją śmierć, a potem
rzeczywiście zmarł o północy w wigilię święta Wniebowzięcia Matki Bożej.
Umierał wręcz pogodnie, choć z ust sączyła mu się krew. Przed śmiercią
mówił o ufności w miłosierdzie Boże. Świadkowie opowiadali o jego
śmierci często do końca swojego życia. A byli wśród nich wybitni
w przyszłości ludzie, między innymi przyszły generał zakonu jezuitów.
Wspominali, że twarz Staszka rozjaśniła się w pewnym momencie
tajemniczym blaskiem. A kiedy oni zaczęli dopytywać, czego chłopak sobie
życzy, Stanisław odpowiedział, że przyszła po niego Matka Boża.
Współbracia zorientowali się, że już umarł, dopiero po tym, że na
podsunięty mu obrazek Matki Bożej nie zareagował uśmiechem. To niezwykłe
umieranie młodego mężczyzny rzuciło cały Rzym na kolana. A pośrednio
nawet cały świat, bo stało się jednym z najważniejszych doświadczeń
życia dla całego pokolenia jezuitów, przyjaciół Stanisława z nowicjatu.
Ci ludzie ruszyli wkrótce z Ewangelią na cały świat. Konanie
Stanisława wywołało duchowe trzęsienie ziemi, nieco przypominające to
z 2005 roku, kiedy w tym samym mieście umierał Jan Paweł II.
Juliusz
Mancinelli też poszedł w świat z Ewangelią. Przeszedł pieszo dużą część
Azji i Afryki. Miał opinię proroka i cudotwórcy, a tam, gdzie przybył,
dochodziło często do licznych nawróceń. Był misjonarzem w Dalmacji
i Bośni, a w 1583 roku założył nawet jezuicką misję w Konstantynopolu.
Był też mistrzem nowicjatu jezuitów w Rzymie, tego samego, w którym
zmarł św. Stanisław. Był od Staszka Kostki starszy aż o 13 lat. Ale
wydaje się, że Stanisław był jego duchowym przewodnikiem.
Z ziemi włoskiej do Polski
14 sierpnia 1608 roku,
w wigilię Wniebowzięcia i rocznicę śmierci Stanisława Kostki, zatopiony
w modlitwie Juliusz zobaczył Matkę Bożą. Widział też klęczącego u stóp
Maryi współbrata, Staszka Kostkę. Zapewne działo się to w klasztorze
jezuitów Gesu Nuovo. Juliusz pytał Matkę Bożą, jakim tytułem mógłby Ją
uczcić. Według księdza Józefa Orchowskiego, który wspomniał o tym
w książce „Modlitewnik. Różańcowe Jerycha”, Maryja odpowiedziała
Juliuszowi: „A czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”.
Dzisiaj,
po rozlaniu się po świecie kultu Miłosierdzia Bożego, po pojawieniu się
św. Faustyny i Jana Pawła II, te słowa wydają się nawet już w pewien
sposób wypełnione. Ale już na początku XVII wieku wieść, że Matka Boża sama chce być tytułowana Królową Polski, szybko obiegła Rzeczpospolitą.
Dodatkowo ją uwiarygodniło to, że Maryja na swoje narzędzie wybrała
księdza z Włoch. Bo Polakowi można by łatwiej zarzucić, że sam to sobie
wymyślił.
Mancinelli powiedział o objawieniu przełożonym oraz polskim jezuitom. A potem wybrał się z pielgrzymką do Polski. Kiedy w 1610 r. odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu, objawienie miało się powtórzyć. A potem
powtórzyło się kolejny raz we Włoszech, w 1617 roku, na rok przed
śmiercią zakonnika. To ostatnie objawienie Mancinelli zdążył opisać
w liście do Mikołaja Łęczyckiego, jezuity z Wilna.
_______
echochrystusakrola.info
_______
echochrystusakrola.info
Korona na kościele
Słowa Mancinellego wywołały w Polsce potężny odzew. Mieszkańcy Krakowa w 1628 roku na cześć Maryi ozdobili wieżę kościoła Mariackiego pozłacaną koroną.
W kościele w wielkopolskim Rokitnie zawisł obraz Matki Bożej z polskim
orłem na piersi. Malarze masowo ten obraz kopiowali. Do dziś kilkanaście
takich obrazów wisi w maryjnych sanktuariach w całej Polsce. Najsłynniejsza kopia takiego właśnie obrazu wisi w Licheniu.
Królową Polski zaczęli nazywać Maryję paulini z Jasnej Góry. Już w 1642
roku paulin Dionizy Łobżyński mówił, że Maryja jest „Królową Polski,
Patronką bitnego narodu, Patronką naszą, Królową Jasnogórską, Królową
niebieską, Panią naszą dziedziczną”.
Pod
wrażeniem objawień Mancinellego był podobno sam król Zygmunt III Waza.
Objawienia Mancinellego propagował z pewnością książę Albrecht Stanisław
Radziwiłł, kanclerz litewski. W 1635 roku wydał książeczkę „Dyskurs
nabożny z kilku słów wzięty o wysławianiu Najświętszej Panny Bogurodzicy
Mariey”. Można tam przeczytać: „Był zakonnik świątobliwy, któregom ja
znał, Societatis Iezu, w Neapolim mieście włoskim, imieniem Iulius
Mancinelli”. Autor pisze o jego rozmowach z Matką Bożą: „Raz rozpalony
będąc miłością duchowną y chcąc ią nazwiskiem do serca iej przypadającym
nazwać, pytał, iakimby tytułem poćcić mogł, otrzymał respons od MARIEY,
zow mie Królową Polską. Jeżeli tak iest, szczęśliwymi iesteśmy, i
dobrze”.
W 1656 roku król Jan Kazimierz we Lwowie uroczyście uznał Matkę Bożą za Królową Polski.
Stało się to w czasie potopu, już po zwycięskiej obronie Jasnej Góry
przed Szwedami. Jednak to nie Jan Kazimierz wymyślił, że Polskę należy
oddać Maryi. Ten pomysł dojrzewał już wcześniej przez prawie pół wieku. A
przekazał go Polakom włoski ksiądz, prawie zupełnie dzisiaj zapomniany w
Polsce.
Dziękuję
ks. Ksaweremu Wilczyńskiemu, proboszczowi z Koszut Małych koło Słupcy.
Ks. Wilczyński traktuje przypomnienie postaci Mancinellego i jego misji
jako swoje życiowe zadanie. Informacje o włoskim jezuicie, które zdobył,
można znaleźć w czwartym tomie książki „Królowa Narodu”, wydanej w 2007
roku przez Bernardinum w Pelplinie.
Przemysław Kucharczak