czwartek, 10 maja 2012

W kosmosie wszyscy się nawracają. Dlaczego?


  Jest coś, co prowadzi do nawrócenia nawet najtwardszych ateistów
  Ludzi niewierzących trudno jest przekonywać do wiary w Boga - to ich światopogląd, do którego mają pełne prawo. Należy to uszanować. Jest jednak coś, co nawet w sposobie myślenia najbardziej zatwardziałych ateistów powoduje nagły zwrot - to możliwość zachwycania się wszechświatem z innej perspektywy, niedostępnej niestety dla większości śmiertelników; możliwość podziwiania jego potęgi i piękna z kosmosu. Wielu racjonalistów, pod wpływem tego, co tam przeżyli, zaczęło wierzyć w byt absolutny, odpowiedzialny za zapoczątkowanie procesów, które doprowadziły do tego, że wszechświat w ogóle powstał.
Generał Mirosław Hermaszewski - tej osobistości nie trzeba nikomu przedstawiać. Pozostaje on jedynym Polakiem, który miał możliwość, by wzrokiem objąć całą Ziemię z góry. Właśnie po tej to niezwykłej podróży (dziś miliarderzy za podobne wojaże gotowi są zapłacić miliony), na skutek nadzwyczajnych przeżyć w przestrzeni kosmicznej, nasz rodak napisał książkę pt.: "Ciężar nieważkości". W książce tej nie tylko podsumował swoją podróż, ale podzielił się też swoimi refleksjami na temat tego, co czuje człowiek znajdujący się w kosmosie.
          "(...) kiedy jest chwila czasu i masz okazję zerknąć przez okno i widzisz wielki porządek wszechświata... I widzisz na własne oczy, choć niby wiesz to z podręczników, że nasza planeta wisi sobie w przestrzeni... No więc wtedy zadajesz sobie pytanie: no dobra, ale kto ten porządek ustanowił?" - powiedział w wywiadzie, którego udzielił "Nowej Trybunie Opolskiej".
Generał Hermaszewski nie był osamotniony w swoich wnioskach, chociaż w czasach, kiedy jego lot się odbywał - w mrocznej epoce komunizmu, gdy zwalczano wszelkie przejawy religijności, swobodne dzielenie się takimi spostrzeżeniami czy prezentacja tego typu poglądów na forum publicznym, nie była możliwa. Samym kosmonautom zdarzało się jednak dzielić między sobą wrażeniami i odczuciami z podróży.
             "Znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierzący, a wrócili z wiarą"
           Polski kosmonauta, w wielu wywiadach niejednokrotnie opowiadał o wewnętrznej transformacji, jaka dokonuje się w człowieku pod wpływem przeżyć, których doświadcza się gdzieś tam w górze, patrząc na Ziemię z zupełnie innej, nowej perspektywy. To, co wówczas dzieje się we wnętrzu człowieka, zwłaszcza takiego, który stąpając po ziemi ma mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi; który nękany jest wątpliwościami albo swój światopogląd opiera w całości na nauce bądź związanych z racjonalizmem i sceptycyzmem nurtach, trudne jest do zdefiniowania.
           "(...) każdy, kto leci w kosmos, jest bardzo dobrze przygotowany pod względem technicznym, naukowym, medycznym, sprawnościowym. Ale na skutek przeżyć, jakich tam doznaje, wraca z kosmosu jako humanista. Głęboki humanista. Ja powiem coś jeszcze. Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierzący, a wrócili z wiarą. Mam tu na myśli głównie kolegów ze Wschodu. Właściwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróciło się" - powiedział Hermaszewski w dalszej części interesującego wywiadu, opublikowanego przed dwoma laty przez serwis nto.pl.
          Co zatem sprawia, że człowiek, który tu, na Ziemi, jest zadeklarowanym ateistą, zaczyna nagle wierzyć w Boga? Czy to unikatowe piękno naszej planety i skondensowana moc doznań estetycznych? Czy może nagłe oświecenie, którego nadejście sprowokowane jest przez empiryczne doświadczenie ogromu wszechświata - coś, co z perspektywy ziemskiej jest zwykle przedmiotem rozważań czysto teoretycznych?
           Pobyt w kosmosie w wielu astronautach powoduje zmianę światopoglądową o 180 stopni. Sprawia, że ludzie, którzy wierzą tylko w naukę, przeistaczają się nagle w osoby zakładające istnienie Absolutu -BOGA. Paradoksalnie to uznanie wyższej siły sprawczej staje się dla nich najbardziej racjonalnym rozwiązaniem. Nie oznacza to jednak, że pytań nagle jest mniej. Odpowiedzi, które się pojawiają gdzieś w podświadomości, zaczynają implikować kolejne pytania, np. te, które dotyczą życia w innych obszarach wszechświata.
         "Ilości gwiazd są niepoliczalne, a wokół każdej z gwiazd może wirować taki sam układ planetarny jak nasz. No i jeżeli życie powstało u nas, to biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, musi ono istnieć także i gdzie indziej. Pan Bóg nie jest chyba taki, że podarował życie wyłącznie nam. I wciąż daje nam do zrozumienia, że wcale nie jesteśmy tak wielcy, jak nam się wydaje. Jesteśmy niczym. Gwiazd w kosmosie jest więcej niż wszystkich drobinek piasku na wszystkich pustyniach i plażach świata. I jak się na to patrzy z bliska, ma się wtedy wrażenie... Co ja mówię, ma się pewność, że musi być ktoś, kto kręci tą wielką korbą" - powiedział Hermaszewski w wywiadzie z "Nową Trybuną Opolską".
            Polski lotnik i kosmonauta w wielu wypowiedziach podkreśla jeszcze jedną ważną rzecz związaną z pojawiającą się świadomością istnienia Boga. Tam, w przestrzenni kosmicznej, mimo pozornej pustki, która otacza człowieka, zaczyna on czuć, że nie jest sam; wyczuwa czyjąś obecność; ma wrażenie, że jest przez kogoś obserwowany. Czy to właśnie ta odczuwalna obecność jakiejś niezbadanej siły powoduje nawrócenia wśród astronautów?
                                             
                                                 Inni astronauci są podobnego zdania
 
          Polski generał nie jest odosobniony w swoich odczuciach. Powrót z kosmosu dla wielu astronautów stanowił początek zupełnie nowego życia duchowego. O ile wśród naukowców z bloku wschodniego, którzy powróciwszy na Ziemię, z powodu sytuacji politycznej musieli milczeć na temat swoich przeżyć, o tyle wśród amerykańskich astronautów zwykle tego problemu już nie było. Pomimo tego, że w świecie nauki za głoszenie poglądów, które nie do końca zgodne są z akademicką wykładnią, zwłaszcza w świecie nauk ścisłych, może grozić stygmatyzacja, wielu znanych zdobywców kosmosu pochodzących ze Stanów Zjednoczonych chętnie mówiło o swoich wrażeniach.
           "Miałem przemożne wrażenie, że była tam siła wspanialsza niż ktokolwiek z nas; że był tam Bóg; że tam rzeczywiście miał miejsce początek" - powiedział FRANK BORMAN, który podczas jednej z misji skierował w kierunku znajdującej się na Ziemi bazy następujące słowa pochodzące z Księgi Rodzaju: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię".
            Znamienne były też słowa Johna Glenna - znanego amerykańskiego astronauty, który już w 1962 r., jako pierwszy człowiek, wykonał lot orbitalny. Tamto wydarzenie zrobiło na nim wielkie wrażenie, któremu dał upust w czasie jednej z wypowiedzi.
"Spojrzeć na ten rodzaj stworzenia i nie uwierzyć w Boga to według mnie rzecz niemożliwa" - powiedział.
            Niezmiernie interesujący jest przypadek Jamesa Irwina - astronauty, który w 1971 r., jako ósmy człowiek stanął na powierzchni Księżyca. Jego nawrócenie było na tyle głębokie, że tuż po zakończeniu kariery został pastorem. Moment lądowania na Srebrnym Globie określił w późniejszych czasie mianem objawienia. "Poczułem moc Boga. Poczułem to w sposób, jakiego nie czułem nigdy wcześniej" - powiedział Irwin w jednym z wywiadów.

                                                  Religia ważniejsza niż splendor

Czy kosmos można uznać za miejsce, w którym religijność i mistycyzm oraz nauka "spotykają się" ze sobą, zjednują się i zaczynają tworzyć jednolitą całość? Wiele z wypowiedzi osób, które tam były, może na to wskazywać.




Mało znanym faktem związanym z podbojem kosmosu jest dziś symboliczne wydarzenie, do jakiego doszło w 1969 r. Buzz Aldrin, który brał udział w pierwszej załogowej misji na Księżyc, zaraz po wylądowaniu na Srebrnym Globie, wyciągnął Biblię oraz komunię, a następnie przyjął sakrament.

                                                                                                                                      Oprac. Jerzy Poleszczuk

SŁAWEK