Nadesłał Sławek
fragment książki ks. Tadeusza
Dajczera - "ROZWAŻANIA O WIERZE
" (dwudzieste czwarte wydanie) -
wydanej przez Wydawnictwo Świętego Pawła - 2006 :
Zawsze gdy
przystępujesz ze szczerą skruchą do sakramentu pokuty - który można nazwać sakramentem
nawrócenia - twoja wiara ma wielką szansę wzrostu. Sakrament pokuty często nie
spełnia właściwej roli w naszym życiu z powodu rutyny, spowszednienia, braku
przygotowania i dyspozycji. Za mało pamiętasz, że szczególnym kanałem łaski dla
ciebie i szczególnym czasem twojego spotkania z Chrystusem jest nie tylko
Eucharystia, ale również sakrament pokuty. Może też za mało pamiętasz o
modlitwie za swojego spowiednika czy kierownika duchowego, by i on stawał się
dla ciebie coraz doskonalszym Bożym narzędziem i pomocnikiem w procesie twojego
nawrócenia.
Rachunek sumienia powinien być spojrzeniem w
głąb samego siebie i zobaczeniem, na co twoje życie jest ukierunkowane, co jest
dla ciebie najwyższą wartością i kim jest dla ciebie Jezus Chrystus. - I z tego
trzeba się przede wszystkim spowiadać. Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus? Jaki
jest twój wybór zasadniczy? Czy naprawde wybrałeś Go do końca? Od tego trzeba
by zaczynać wyznawanie grzechów, bo to jest najważniejsze. Jeżeli nie wybrałeś
Chrystusa, to inne grzechy są skutkiem i wynikiem tej twojej podstawowej winy.
Grzechy mogą być rożnego rodzaju. Są grzechy
popełniane i grzechy zaniedbania. I właśnie te ostatnie są zwykle najgorsze. To
wśród nich pojawia się ten, że ty opuszczasz Chrystusa, zostawiasz Go, dajesz
Mu tylko mały kącik w swoim sercu. I to jest największe twoje zło, właśnie ten
kompromis i brak radykalizmu, to że Chrystus ciągle nie jest dla ciebie
najwyższą wartością, że nie jest wszystkim, że twoja wiara jest ciągle letnia.
Spośród pięciu warunków sakramentu pokuty
najważniejszy jest akt żalu. Jak spędzasz czas przed spowiedzią? To właśnie żal
powinien być twoim bezpośrednim przygotowaniem na spotkanie z Chrystusem, bo on
może najlepiej otworzyć cię na ten kanał łaski, jakim jest sakrament
nawrócenia. Może nie cenisz sobie dostatecznie tego czasu przed przystąpieniem
do sakramentu pokuty - a jest to czas bezcenny. Czas ten powinieneś poświęcic
przede wszystkim na wzbudzenie skruchy. Skrucha to twoja postawa w obliczu
krzyża, to odczucie, że grzechem zraniłeś Chrystusa, to także chęć
przeproszenia Boga i naprawienia zła. Twoja skrucha powinna stawać się coraz
głębsza, bo od tego zależy owocność sakramentu pokuty. Nie możesz się nawrócić,
dopóki nie będziesz tak naprawdę i do końca skruszony.
Istnieją jakby dwa typy religijności: jeden z
nich można by nazwać "egocentrycznym", a drugi
"teocentrycznym". W pierwszym wypadku człowiek koncentruje swoją
uwagę na sobie. Nie bierze pod uwagę Boga, a jedynie własną sytuację. Do
spowiedzi idzie z tą myślą, żeby się oczyścić, bo jest mu ciężko ze swym
grzechem, i żeby być w porządku przed Bogiem. Dla takiego człowieka spowiedź
może się stać swoistą "aspiryną" na ból sumienia, pigułką, która ma
go uspokoić i przwrócić mu dobre samopoczucie. Jest to więc ciągłe
skoncentrowanie na sobie. Taki człowiek, gdy uzyskuje rozgrzeszenie, odchodzi
od konfesjonału może niezupełnie smutny, ale i nie radosny, bo wciąż jeszcze
skoncentrowany na złu, które dopiero co zrzucił.
Kiedy patrzymy na Judasza, możemy odkryć w jego
zachowaniu po zdradzie Jezusa wiele elementów spowiedzi. Jest rachunek
sumienia, bo Judasz zastanawia się nad tym, co zrobił i uświadamia sobie własne
zło. Występuje również żal - Judasz naprawdę żałuje. Chce nawet zmienić się, a
więc postanowienie poprawy. Jest też wyznanie grzechu, kiedy Judasz idzie do
kapłanów i wyznaje: "Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną" (Mt 27,4).
Jest nawet zadośćuczynienie, bo rzuca kapłanom te 30 srebrników, które od nich
otrzymał. Nie chce zapłaty krwi. Właściwie w zachowaniu i postawie Judasza
dostrzec można prawie wszystko, co ma miejsce w przypadku spowiedzi, zabrakło
tylko jednej, najważniejszej rzeczy - wiary w miłosierdzie Jezusa (zob. L.
Evely, Le chemin de joie, 116). To dlatego "spowiedź" Judasza jest
taka smutna, tragiczna, zakończona rozpaczą i samobójstwem.
Nasza spowiedź winna być spowiedzią na miarę
Piotra, który uwierzył w miłosierdzie Chrystusa i skoncentrował się nie tyle na
swoim grzechu, ile na przebaczeniu. Człowiek o religijności
"teocentrycznej" nie tyle patrzy na własne grzechy, co raczej grzech
bierze za punkt wyjścia, by przez wiarę odkryć miłosierdzie Boga. Przystępując
do konfesjonału, myśli on przede wszystkim o tym, że zranił Chrystusa i chce
odnowić zranioną przez siebie przyjaźń. Chce przez skruchę i żal pozwolić
Jezusowi na przebaczenie i przez to przynieść Mu radość. Ukrzyżowaliście
Chrystusa - powie święty Proboszcz z Ars - ale kiedy idziecie się spowiadać,
idziecie uwolnić Pana naszego z krzyża.
Jeżeli zraniłeś Chrystusa, to Jego rany
krwawią. Powinieneś więc przychodzić do sakramentu pokuty, aby te rany mogły
się goić. Powinieneś przychodzić ze względu na Niego; nie po to, żeby się
uspokoić, ale żeby wywołać Jego radość z kształtowania w tobie przez łaski
sakramentu nowego, odrodzonego człowieka.
Niektórzy zarzucają sobie, że po spowiedzi nie
poprawiają się. Może i ty sądzisz, że spowiedź jest po to, abyś był lepszy i
jeżeli nie stajesz się lepszy, to uważasz, że twoje spowiedzi nie mają sensu;
może uważasz, że jeżeli masz być lepszy i nie poprawiasz się, to lepiej, żebyś
nie przychodził do spowiedzi, bo nie ma postępu. Tymczasem, kiedy tak bardzo
chcesz być lepszy, kiedy tak bardzo zależy ci na postępie, to okazuje się, że
chcesz nie tyle Boga, nie tyle Jego miłosierdzia, ile raczej własnej doskonałości,
i to są braki twojej wiary. Idziesz do spowiedzi po to, aby później już być tak
dobrym, by nie potrzebować Boga, który jest miłosierdziem. Idziesz do Boga po
przebaczenie, aby potem już nigdy Jego przebaczenia nie potrzebować, byś mógł
obchodzić się bez Niego, choc on ciągle chce ci przebaczać, przebaczać z
radością.
Jak mało
wierzymy w to Boże pragnienie nieustannego przebaczania. Ciągle wśród
odchodzących od konfesjonału tak mało twarzy radosnych. - A przecież po
spowiedzi świat powinien być dla ciebie inny, jaśniejszy, prześwietlony wiarą w
miłosierdzie Pana.
W Ewangelii
wszystkie "spowiedzi" kończą się ucztą; Pan przychodzi w gościnę do
Zachariasza i celnik Mateusz, przyszły ewangelista, zaprasza na ucztę
Chrystusa, prosząc na nią jednocześnie innych celników i grzeszników, by
wszyscy radowali się, że on otrzymał przebaczenie. Ucztę przygotował również
ojciec syna marnotrawnego. Ewangelia stale łaczy przebaczenie z elementem
radości.
O nawróceniu decyduje skrucha. W sakramencie
pokuty spotykamy Chrystusa, który chce nam przebaczyć i leczyć rany naszego
grzechu, ale jeżeli nie pokazujesz Jezusowi swoich ran, to On nie może ich
uleczyć.Jeżeli twoja skrucha nie będzie miała granic, to nie będzie też miało
granic miłosierdzie Pana. Pomyśl, jakie są twoje spowiedzi. Skrucha jest aktem
pokory. W pokorze powinieneś nieustannie wzrastać, stąd i skrucha powinna w
tobie wciąż wzrastać. Niegdy nie dość skruchy i nigdy nie dość żalu. Im
bardziej poczujesz się grzeszny i gorszy od innych, tym więcej zrobisz miejsca
dla łaski i dla twojej wiary. Sakrament pokuty powinien być sakramentem
oczekiwanym. Przecież jest to szczególny czas naszego spotkania z Chrystusem. -
Miłość chce być oczekiwana, a jeżeli nie jest oczekiwana, doznaje zranienia.