piątek, 31 sierpnia 2012

GDZIE JEST KASA?


Niesamowite! Przeczytaj to wszystko dokładnie! Wykalkulowała to (i powiesiła na Facebook'u) córka Teresy, Martyna, która jest właścicielem agencji finansowej.
 Rządowe statystyki mówią, że średnia pensja w Polsce to ok. 3600 zł.
To znaczy, że średnie składki emerytalne to 703,08 zł miesięcznie – procent składki emerytalnej do ZUS jest stały, określony ustawowo. Liczba pracujących na koniec II kw. 2011 to 16.163 mln. Możecie te Dane sami
zweryfikować przeglądając oficjalne strony rządowe, sięgając do oficjalnych statystyk GUS.
Miłej zabawy. Ale co z Tego wynika??
BARDZO WIELE, a właściwie BARDZO DUŻO. Dużo czego?? PIENIĘDZY, oczywiście.
        
Pomnóżcie urzędową i oficjalną liczbę zatrudnionych i oficjalną i bardzo urzędową średnią składkę emerytalną do ZUS.
Powinno Wam wyjść miesięcznie 11.375.519.400 zł, czyli ponad jedenaście miliardów
trzysta siedemdziesiąt pięć milionów. To gigantyczne pieniądze, a jest to Tylko składka emerytalna.
Bawmy się dalej: pomnóżcie to razy 12 miesięcy, a wyjdzie na to, że w skali roku
jest to 136.506.232.800 zł. Kończą się Wam okienka w kalkulatorze? Mnie też.
        
Zatem powiem, że jest to słownie ponad 136 miliardów 506 milionów zł w roku.
Mamy w Polsce około 5 mln emerytów, dokładnie - w marcu 2011 – było ich 4,979 mln. To znowu wg oficjalnych, rządowych i jedynie słusznych i poprawnych statystyk.
Rencistów nie liczę, Bo już na pewno nie zmieszczą mi się w kalkulatorze, a poza tym - na nich jest OSOBNA składka!!!.
Wychodzi mi zatem na to, że rocznie jest to średnio 27.301 zł na emeryta, czyli
miesięczna emerytura średnio powinna wynosić 2.275,00 zł.
Tymczasem średnia emerytura - znowu wg rządowych, oficjalnych i jedynie słusznych i poprawnych statystyk wynosiła w tymże marcu 2011 zaledwie 1721,00 zł. Czyli o 554 mniej niż wynika ze składek
wyliczonych na podstawie danych statystycznych rządu RP, GUS, ZUS, KRUS i każdy inny SRUS.
       
Jak policzycie dalej, to wyjdzie Wam NADWYŻKA rzędu 32% w stosunku do wydatków na Emerytury (czyli średnio ZUS jest na plusie około 2,5 miliarda zł miesięcznie, czyli 30 miliardów Rocznie!!!).
Tymczasem, rząd ubolewa, że budżet dopłaca ponoć do emerytur dziesiątki
miliardów rocznie. Jesteście zdumieni?? To przeliczcie jeszcze raz. Też
liczyłem, bo nie wierzyłem. Wniosek jest taki: ktoś z trójki: GUS,
ZUS, Rząd RP łże. ŁŻE W BEZCZELNY SPOSÓB.
Gorzej: dopuszczam możliwość, że łże więcej niż jeden, a nawet że łżą Wszystkie wymienione instytucje.
Taki jest mój wniosek.
        Ale jest też PYTANIE: co dzieje się z nadwyżką??? I takie są wnioski wynikające z oficjalnych danych statystycznych. Chyba, że Rostowski przesłał sfałszowane dane do GUS, wszak to, używając eufemizmu, mistrz kreatywnej księgowości. Załóżmy jednak, że dane oficjalne są
prawdziwe, a więc wnioski zeń wynikające także.
       Proszę sobie wyobrazić, jaka gigantyczna nadwyżka powstanie przy
wydłużeniu czasu pracy potrzebnego do osiągnięcia wieku emerytalnego. Oczywiście, pracy tej i tak nie ma, a bezrobocie zamiast maleć wciąż rośnie, co również potwierdzają dane oficjalne. Na co ma pójść taka
nadwyżka?? Na zrzutkę na Greków?? Włochów?? By żyło im się jeszcze
lepiej??   Gdzie jest kasa ???
           Jeśli tak jak ja, jesteś przeciw kłamstwom rządzących, to proszę skopiuj to na inne fora, aby Jak najwięcej osób mogło to przeczytać, zanim zostanie usunięte. Dodam od siebie że post został usunięty po 20 minutach od chwili pojawienia się go na w.p.ca
                               Jest nas obecnie ponad 38 milionów, 
Jest nas obecnie ponad 38 milionów, najwięcej w całej naszej historii. Według prognoz demograficznych już nigdy w przyszłości nie będziemy tak licznym narodem. Szacunki Eurostatu przewidują, że do roku 2060 liczba ludności spadnie do poziomu 32 milionów. Statystyczny Polak będzie miał 51 lat wobec dzisiejszych  37 a osoby 50+ zdominują populację kraju. Czeka nas wyludnienie oraz konflikty społeczne wobec nieuchronnego w takich okolicznościach załamania systemu emerytalnego i opieki zdrowotnej. Czy w perspektywie kolejnych dekad utrata demograficznej suwerenności a ostatecznie zdolności przeżycia Polaków jako narodu jest nieunikniona? 

Co stało się w okresie ostatnich 20 lat, że nastąpił nie notowany nigdy wcześniej spadek dzietności z poziomu dwojga dzieci na kobietę jeszcze w roku 1988 do poziomu 1,3 dziecka obecnie? Dlaczego jesteśmy pod tym względem na 209 miejscu spośród 223 krajów świata? Dlaczego Polki w Londynie rodzą dwukrotnie więcej dzieci i mając statystycznie ponad 2,5 dziecka wyprzedzają tam m.in. Pakistanki, Hinduski, Nigeryjki i Somalijki?
Według CBOS 81% Polaków w kraju również chciałoby mieć dwoje lub więcej dzieci. Dlaczego zatem młodzi Polacy nie mogą zrealizować w Polsce swoich pragnień? Czy oprócz braku udogodnień i zachęt finansowych ze strony państwa jest coś jeszcze co zmotywowałoby ich do realizacji prokreacyjnych planów? Czy, gdyby mogli je w ciągu kolejnych kilku lat urzeczywistnić, katastrofy demograficznej dałoby się uniknąć?
           Z danych GUS wynika, że dziś tak samo jak na początku lat 80-tych czy 90-tych w Polsce żyje ok. 10 mln kobiet w wieku 15-49 lat z czego ponad 3 miliony w wieku 25-35 lat urodzonych w tzw. wyżu demograficznym roku 1980. Demografowie prognozują, że mamy tylko 3 do 5 lat by kobiety te zdecydowały się na dziecko. Jeśli tego nie zrobią zmiana negatywnego trendu demograficznego stanie się niemożliwa.
Skalę deficytu dzietności obrazuje różnica blisko dwóch milionów dziewczynek w wieku 0-15 lat pomiędzy rokiem 1990 a dniem dzisiejszym.

Żyjemy zatem w stanie wyższej konieczności demograficznej. Sztandarem programu rozwojowego kraju musi stać się polityka rodzinna.
Wyniki badań, które przeprowadziliśmy wśród młodych Polaków pokazują jednak, że same działania w sferze zachęt materialnych,  jeśli takowe nastąpią, nie wystarczą. Bariery to dziś m.in. brak społecznej akceptacji wielodzietności (czego jako ojciec wielodzietnej rodziny doświadczałem osobiście), powszechny brak zrozumienia dla decyzji o 3 dziecku ze strony pokolenia rodziców dzisiejszych 30-latków. To wszechobecny niemal przekaz w sferze publicznej, że wysiłek kobiety związany z rodzicielstwem jest mniej wartościowy niż samorealizacja w życiu zawodowym. To także brak poczucia bezpieczeństwa młodych kobiet w wielu podstawowych wymiarach egzystencji.


Nadesłał Sławek