piątek, 12 października 2012

Operacja ALFA - śledztwo w sprawie korupcji w Sądzie Najwyższym

POLITYKA, KTÓRĄ TRZEBA TEŻ ZNAĆ, BO TO O OJCZYZNĘ CHODZI.......

 
Poniżej kolejny przykład kolesiostwa i korupcji na najwyższych szczeblach władzy sądowniczej w Polsce.
 
Przez prawie cztery lata Centralne Biuro Antykorupcyjne gromadziło dowody ws. korupcji w świecie palestry i sądownictwa. Pod koniec września prokuratura umorzyła jednak śledztwo. Dotarliśmy do szczegółów tej sprawy, która w normalnym, demokratycznym państwie z pewnością zakończyłaby się aktem oskarżenia. Kluczowymi postaciami afery są adwokaci i sędziowie, a jedną z najważniejszych ról odegrał radca prawny, pełnomocnik Andrzeja Leppera Ryszard Kuciński, który zmarł w maju 2011 r.
 
Wydarzenia, które stały się przyczyną przeprowadzenia przez Centralne Biuro Antykorupcyjne operacji o kryptonimie „Alfa”, rozegrały się pod koniec 2008 r. Media mylnie nazywają ją operacją „Yeti” – prowadzona przez CBA sprawa o tej nazwie dotyczyła wrocławskich nieruchomości.

Główną rolę w ujawnieniu korupcji sięgającej najwyższych szczebli polskiego sądownictwa, w tym Sądu Najwyższego, odegrał Józef Matkowski – biznesmen, milioner z podwójnym obywatelstwem, polskim i niemieckim. Matkowski jest przyrodnim bratem Ryszarda Sobiesiaka, znanego z afery hazardowej – w tej CBA prowadziło sprawę o kryptonimie „Black Jack”.
 
Przez wiele lat Matkowski i Sobiesiak razem prowadzili interesy.
W 2005 r. doszło między braćmi do potężnego sporu o zyski ze sprzedaży gruntów na Bielanach Wrocławskich, gdzie jak grzyby po deszczu w tym czasie powstawały luksusowe wille i osiedla. W spółce, która sprzedała grunty, zasiadali Matkowski, Sobiesiak oraz były piłkarz Józef Kwiatkowski. Jak wynika z materiałów prokuratury, podłożem sporu o finanse był fakt, że to Józef Matkowski przed laty miał dać pieniądze na kupno gruntów, które później zostały sprzedane z ogromnym zyskiem – suma transakcji wyniosła 20 mln zł. Po sprzedaży Sobiesiak i Kwiatkowski domagali się udziału w zysku. Ponieważ Matkowski nie chciał się na to zgodzić, sprawa trafiła do sądu – jedną stroną był Józef Matkowski, drugą – Ryszard Sobiesiak i Józef Kwiatkowski.

W październiku 2008 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu nakazał Józefowi Matkowskiemu zapłacić kwotę ponad 17 mln zł Józefowi Kwiatkowskiemu. Od tego wyroku Matkowski złożył apelację, jednak w grudniu 2008 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok. W ciągu kilkunastu dni został wystawiony nakaz zapłaty, co wzbudziło podejrzenia Józefa Matkowskiego. Po ogłoszeniu niekorzystnego dla Matkowskiego orzeczenia na scenę wkroczył adwokat B. – mecenas reprezentujący i Sobisiaka, i Kwiatkowskiego.
 
Mecenas B. zaproponował Matkowskiemu złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, obiecując jednocześnie jej pozytywne rozpatrzenie. Korzystny werdykt miał zostać uzyskany dzięki wpływom przyjaciela mecenasa B. – Ryszarda Kucińskiego, warszawskiego radcy prawnego, który zdaniem mecenasa B. posiadał świetne kontakty z sędziami Sądu Najwyższego. O propozycji mecenasa B. Józef Matkowski poinformował CBA – biznesmen zdał sobie sprawę, że może dojść do korupcji. Wtedy to właśnie rozpoczęła się operacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego o kryptonimie „Alfa”. Matkowski opowiedział funkcjonariuszom m.in. także o roli Mirosława Markowskiego, wrocławskiego prawnika, który powoływał się na wpływy we wrocławskim wymiarze sprawiedliwości i miał załatwić pozytywne rozstrzygnięcia dla Matkowskiego przed wrocławskimi sądami. Co ciekawe, przez cały okres prowadzenia sprawy „Alfa” funkcjonariusze CBA oraz prokuratorzy do końca byli przekonani, że Markowski ma takie kontakty, o jakich mówił – dopiero kilka miesięcy temu okazało się, że jego możliwości są znacznie mniejsze w porównaniu z deklaracjami, jakie składał.
 
więcej szczegółów, w tym nazwiska, daty, miejsca w:  http://niezalezna.pl/33733-ujawniamy-szczegoly-sledztwa-ws-korupcji-w-sn
 
Ciekawie wygląda reakcja organów państwa na publikację w Gazecie Polskiej Codziennej - prokuratura w Krakowie chce ścigać dziennikarzy GPC, a prezes Sądu Najwyższego razem z innymi sędziami wydał oświadczenie, w którym „wyraża oburzenie” po publikacjach „Codziennej”.
 
Prokuratura w Krakowie chce ścigania dziennikarzy „Gazety Polskiej Codziennie” za ujawnienie kulisów afery korupcyjnej w wymiarze sprawiedliwości sięgającej aż Sądu Najwyższego. Z kolei prezes SN razem z innymi sędziami wydał oświadczenie, w którym „wyraża oburzenie” po publikacjach „Codziennej”. Ale nie ujawnionymi faktami, a tym że zostały one opisane przez dziennikarzy!!!

„Gazeta Polska Codziennie” od wczoraj pisze o operacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego o kryptonimie „Alfa”. Chodziło o korupcję m.in. sięgającą sędziów Sądu Najwyższego. Dzisiaj I prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski oraz szef Izby Cywilnej Tadeusz Ereciński i sędziowie Izby wydali oświadczenia, które opublikowała Polska Agencja Prasowa. Wyrazili "oburzenie oraz zdecydowany protest przeciwko bezpodstawnemu pomawianiu niektórych sędziów Izby o działania korupcyjne i zachowania niezgodne z etyką sędziowską".


"Zawarte w doniesieniach prasowych spekulacje, pełne sprzeczności i niedomówień, nieprawdziwe i niemające pokrycia w faktach, w sposób niedopuszczalny podważają autorytet sędziów i zaufanie do najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Powoływanie się na niesprawdzone, pochodzące z niewiadomego źródła informacje narusza standardy obowiązujące w państwie prawa, nie służy umacnianiu instytucji Państwa, godzi nie tylko w autorytet sędziów Sądu Najwyższego, ale również w autorytet Państwa" – napisali w oświadczeniu.


Zabrakło jednak konkretów. „Codzienna” podała nazwiska, daty, fakty. Do tego sędziowie Sądu Najwyższego się nie odnieśli. Poza ogólnikowym stwierdzeniami w oświadczeniu brak konkretów. Najzabawniejsze jest, że prezes Dąbrowski zapewnia, iż nie było zdarzeń opisanych przez dziennikarzy „GPC”, a równocześnie oświadcza, że zwrócił się do prokuratury o informacje na temat tajnego śledztwa. Czyli jeszcze nie wie co wydarzyło, ale już temu zaprzecza… Tak na wszelki wypadek? Z tej samej depeszy PAP wynika jakoby prezes Dąbrowski podkreślił, że nie ma żadnych informacji "pozwalających rzucać cień podejrzenia na nieskazitelność charakteru któregokolwiek z sędziów SN". Skąd to wie, skoro nie zna akt sprawy? Kto jak kto, ale sędzia – i to Sądu Najwyższego – powinien najpierw poznać materiał dowodowy, a dopiero później wygłaszać oświadczenia. Gdy jest na odwrót to trudno o "zaufanie do najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości w Polsce".


Publikacje „GPC” wywołały ogromne poruszenie. I nie wszystkim to najwyraźniej się podoba. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie już ogłosiła, że chce zbadać, jak doszło do przecieku informacji z jej śledztwa do "Gazety Polskiej Codziennie".


Dziennikarze "Codziennej", którzy zajmują się sprawą, podkreślają, że wszystkie opisane przez nich zdarzenia miały miejsce i znajdują odzwierciedlenie w materiałach sprawy.
 
źródło: http://niezalezna.pl/33743-dziennikarze-gpc-na-celowniku-prokuratury
 
Króluj nam Chryste
Andrzej