Piotr Skarga w szóstym Kazaniu sejmowym mówi o czymś
najbardziej istotnym także dzisiaj, a mianowicie o wolności. Ale nie tylko o
“wolności świętej”, która jest wolnością poznawania prawdy, tworzenia dobra,
realizowania najwyższych wartości osobistych i społecznych, lecz także o
wolności źle realizowanej przez posłów, panów i demokrację szlachecką. O
“wolności diabelskiej”, czyli o “wolności” złoczynienia, przestępczości i
niszczenia Rzeczypospolitej i religii. Niestety, tę drugą pseudowolność mamy i
dziś. Trzeba więc przed nią przestrzegać i przeciwstawiać się jej z całą siłą.
Wolność zakłamana
Świat euroatlantycki ostentacyjnie
zachwyca się wolnością. Nie osadza jej jednak na glebie prawdy, dobra i piękna,
lecz w dużej mierze raczej na zakłamaniu niemal we wszystkich dziedzinach. W
dziedzinie społeczno-politycznej ten świat rzekomo postępowy cofnął się do
Grecji IV wieku przed n.Chr., kiedy to Sparta, Ateny i Teby uważały, że ich
wolność polega na możności narzucania swej władzy innym miastom-państwom,
panowania nad nimi i urządzania ich życia po swojemu, a także stosowania prawa
andrapodismos, które pozwalało buntujące się miasto zburzyć, spalić, mężczyzn
wyrżnąć lub sprzedać jako niewolników (N.G.L. Hammond). W takiej wolności, rzekomej,
było coś diabolicznego.
Niestety,
i w Polsce jakieś obce nam siły niosą od roku 1989, 2004 (akcesja do UE) i 2009
(podpisanie traktatu lizbońskiego) wolność raczej jako ich hegemonię i
dominację, z której nie możemy się uwolnić. Dziś okazuje się, że dla nich jest
to wolność prawdziwa, a dla nas oszukana. Dla nas to “wolność od wolności”,
wolność od majątku narodowego, od samogospodarzenia, od kultury narodowej, od
tradycyjnej polskości i od Kościoła katolickiego. Przy czym wielu owych niosących
nam wolność wygraża, że gdy podniesiemy swój głos, szczeropolski i katolicki, i
zażądamy takiej samej wolności, jaką mają oni, to uczynią nam coś takiego jak
greckie andrapodismos.
Postkomuniści, liberałowie, antifa, sprowadzani z zagranicy
bojówkarze obwołują nas, maszerujących po wolność, nacjonalistami,
antysemitami, oszołomami i głupcami. Zakładają, że ewangeliczni katolicy mają
takie usposobienie, że nie będą się bronili, bo mają być cisi i pokornego,
wybaczającego serca. Jest też coś diabolicznego w tym, że nie wolno nam
dochodzić przyczyn katastrofy smoleńskiej, bo to ma być rusofobia, bunt
przeciwko światłemu rządowi i walka o władzę. Cokolwiek człowiek uczyni
dobrego, słusznego i popularnego, to postępuje tak z motywów politycznych i
chce obalić władzę PO.
Prawie wszystkie też instytucje bronią błędów i oszustw raportu MAK
i raportu Millera, o całej tragedii chcą całkowicie zapomnieć, a
specjalistów, badaczy obiektywnych, krajowych i zagranicznych, od sprawy
odrzucić, obrzucając wyzwiskami. Czy to nie jest wolność
“diabelska”? Ponurym jej cieniem było nawet zamieszanie na
uroczystości przekazania Polsce akt katyńskich na Kapitolu w Waszyngtonie.
Czy nie ma czegoś diabolicznego
w tym, że władze nie chcą uparcie przydzielić miejsca Telewizji Trwam na
multipleksie cyfrowym, tym samym odbierając głos i obraz całemu Kościołowi
polskiemu, wbrew wypowiedziom Papieża Benedykta XVI, Episkopatu Polski,
powszechnym demonstracjom w kraju i za granicą oraz ok. 2,5 mln protestów
Polaków i obcych? Czy nie ma fałszu w tym, kiedy KRRiT podaje,
że protestów otrzymali tylko ok. 9 tysięcy? I właściwie odpowiedzią na to jest
nazwanie przez prezydenta kraju i prezydent Warszawy placu po dawnym urzędzie
cenzury “skwerem Wolnego Słowa” (przy ul. Mysiej), jakoby w Polsce teraz
nastała era wolnego słowa dla wszystkich. Jak pojąć ustawę sejmową o wydłużeniu
czasu pracy do 67. roku życia wbrew 80 proc. obywateli? Jak rozumieć obrzydliwe
kpiny i szyderstwa z profesorów i specjalistów gospodarczych, którzy 24
września 2012 r. wzięli udział w debacie na temat sytuacji ekonomicznej kraju,
i to w czasie, kiedy nie ma innych poważnych i kompetentnych dyskusji na te
tematy? Przypomina się tylko powiedzenie Jana Kobuszewskiego: “Chamstwu
należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
Nie ma wolności w głupocie
Wiadomo, że
wolność odbierają obywatelom wszelkie narzucane ideologie błędne. Ale nie
wszyscy zwracają uwagę na to, że podobne odbieranie wolności realizuje się
stale w sprawach drobnych. Dziś dokonał się w społeczeństwie wielki przewrót.
Kiedyś za mądrzejszych uchodzili politycy, władze, inteligencja, dziś natomiast
wszyscy oni tak się jakoś udziwnili, że dużo mądrzejsi są prości ludzie,
robotnicy, chłopi, rzemieślnicy, dobra młodzież.
Oto 23 września 2011 r. uchwalono u nas ochronę psów. Na przykład
gospodarz nie może trzymać psa na uwięzi, nawet bardzo złego i
niebezpiecznego, ponad 12 godzin. Co ma więc robić z psem przez drugie 12
godzin? Czy być cały czas przy nim, porzucając wszelkie prace? Czy puścić go
samopas tak, żeby nikt z ludzi nie miał dostępu do całej posesji? Również jest wysoka kara za zabicie psa, nawet
rozwścieczonego i atakującego, a nie ma żadnej kary za zabicie dziecka w łonie
matki, a nawet jest za to pochwała. Podobnie nie wolno dziecku po urodzeniu dać
klapsa, choćby było rozwydrzone, ale przed urodzeniem wolno je zabić.
Od dawna
mamy prawo, przyjęte od nierozumnych liberałów amerykańskich, że człowieka
nawet ciężko chorego psychicznie nie można oddać do szpitala bez zgody samego
chorego lub sądu. Przypomina mi się potworne zdarzenie kiedyś w Świdniku.
Człowiek w rzucie schizofrenicznym zabił siekierą żonę i dwoje własnych dzieci,
a także spieszącego z pomocą sąsiada. Ciekawe, ile żona miała czasu, żeby
zwrócić się do sądu, gdy chłop złapał za siekierę. I teraz gdy podobne
morderstwa dokonują się na bazie choroby, to mądrale deliberują, jakie zabójca
miał motywy. Ów chłop po zabójstwie bliskich usiadł i pisał listy do nich.
W liberalizmie wszyscy pracownicy – podobno – cieszą się pełną
wolnością. Tymczasem po nakazie wymiany w całej Polsce skrzynek
pocztowych za wielkie miliony złotych przyszedł nakaz podniesienia standardu
życia kur. Znany mi właściciel wielkiej fermy kurzej musiałby pożyczyć w
banku 1,2 mln zł na poszerzenie pomieszczeń. Musiał fermę zwinąć. Podobnych
nakazów lub zakazów jest co niemiara na wszystko, co tylko obywatel robi. Szerzyciele
“wolności” mają wszystkich za idiotów.
O służbie
zdrowia już się nie chce mówić. Wystarczy tu zauważyć, że po rocznej walce
lekarzy, by nie płacili kar za błędnie wypisane recepty na leki refundowane,
tym bardziej że przepisy w tej sprawie zmieniają się przeciętnie co trzy
miesiące, i po solennej zgodzie ministerstwa na to, już coraz więcej z nich
płaci kary po kilkadziesiąt tysięcy złotych za jedną pomyłkę.
Mają wolność, prawie wszyscy głosowali na “liberalną” PO. Albo
mówi się ciągle, że samorządy są apolityczne i może do nich startować każdy,
tymczasem, jak widać, dostali się prawie sami partyjni, jak na krytykowanej
Białorusi.
W ogóle
spada na nas codziennie obfity grad “wolnych” słów, informacji, pouczeń, często
nieodpowiedzialnych, błędnych, głupich i zniewalających z mediów, pism,
internetu. Bardzo trudno się od nich uwolnić.
Mogłoby nas
uwolnić jedynie państwo, ale państwo dzisiejsze hołduje takiej wolności, także
wolności zła. Przed takim przymusowym ogłupianiem może się
obronić tylko człowiek dojrzały, krytyczny i o silnej osobowości. Z wielką
przykrością patrzy się na ludzi skądinąd wykształconych, rezolutnych, bystrych,
a jednak ogłupionych przez kłamliwe lub wręcz głupie przekazy medialne. “Wiele
nauki – mówił Heraklit – nie uczy jeszcze rozumu”. A w moich stronach
rodzinnych było takie paradoksalne powiedzenie: “Tak zmądrzał, że aż zgłupiał”.
Wolność bluźnienia
Mnożą się
nadal bluźnierstwa wobec Boga, Chrystusa, Matki Bożej, krzyża, Eucharystii,
Papieża, biskupów i zohydzanie kapłanów, zakonników, zakonnic i w ogóle wierzących katolików.
Czyni się to w prasie, sztuce, filmach, kabaretach, teatrze, literaturze, w
różnych występach publicznych –
2) słowem: niemal wszędzie. Bluźnierstwo godzi bardzo
głęboko w duszę i w godność wyznawców religii lżonej. Ale według “wolności
diabelskiej” nie mają oni prawa się bronić, bo bluźniercy mają wolność
profanacji i bluźnienia, wolność wyrażania w ten sposób siebie. Jest to
bezdennie idiotyczne, liberalizm skrajny “odrzucił” rozum i moralność.
Bluźniercy są haniebnymi egoistami, nie liczą się w ogóle z wiarą i duchem
drugiego człowieka.
Diaboliczność tkwi również w tym, że ideologia liberalna popiera
bluźnierstwa i nie widzi w nich nic złego. Jest to jedna z umyślnych
form walki z religią. Przy tym wierzących dodatkowo bezczelnie oszukują. Na
przykład o występie kobiet Pussy Riot w soborze Zbawiciela w Moskwie podają
jedynie, że atakowały one Putina, a więc byłaby to tylko sprawa polityczna.
Okazuje się jednak, że główną treścią ich wystąpienia jest bluźnierstwo
przeciwko Bogu Ojcu. Bruksela śle już nagrody tym nieszczęsnym kobietom “za
obronę wolności słowa”. I to jest dodatkowa diaboliczność.
Dawne prawo przewiduje kary za poważniejsze profanacje i
bluźnierstwa, ale praktycznie dzisiaj już albo takie prawo jest zniesione,
albo nie jest wykonywane. Ale czyny te nie przestają być złem. Odnosi się to i
do islamu, przeciwko któremu występuje się niekiedy w Danii, Anglii, Francji, w
Ameryce. I tu liberałowie, a raczej pseudoliberałowie, popełniają wielki błąd,
że nie ścigają bluźnierców. Wyjątkiem jest sprawa antymahometańskiego filmu
“Niewinność muzułmanów”, którego domniemany autor został aresztowany. Wielu
pseudoliberałów i sam prezydent Barack Obama “przepraszają” muzułmanów, ale nie
chcą “naruszyć prawa wolności wyrazu artystycznego”. Tym samym właściwie nie
uznają zła profanacji czy bluźnierstwa. Powinni uznać takie zło za zło i karać
za nie, bo niekaranie zachęca coraz więcej ludzi niemoralnych do popełniania
takich czynów “diabolicznych”. Nie da się z nimi dyskutować, bo jest to pewne
zwyrodnienie osobowościowe.
Wolność zawładnięta
Z mojej
wieloletniej analizy dziejów ludzkich wynika, że jedną z najpierwszych struktur
człowieka jest dążenie do władzy i walka o władzę niemal w każdej dziedzinie
życia, po prostu człowiek jako jednostka i jako społeczność chce mieć władzę
nad innymi, czyli sami chcą być wolni, a innych chcą sobie poddać. Najgorzej
jawi się to w życiu społeczno-politycznym. Oddaje to dobrze jeden z mitów
starogreckich. Oto bóg Kronos odebrał panowanie nad światem swemu ojcu Uranosowi
i następnie połykał swoich pięciu synów, by któryś z nich i jemu z kolei nie
odebrał władzy. Ale jego żona ukryła najmłodszego, szóstego syna, Zeusa, który
pozbawił ojca władzy. Tak więc historia społeczeństw, państw i religii to
wyrywanie sobie władzy.
Stąd, choć
władza w ogóle jest darem Bożym, koniecznym dla życia i działania, i bez niej
jest chaos i bezwład, to jednak nawet ludzie skądinąd religijni mają tendencję
uważać, że ta władza jest dana tylko dla nich osobiście, a nawet z czasem, że
ich władza jest niezależna od samego Boga, czy też na ziemi wyższa od władzy
Bożej. Na tym tle wyrastają wszystkie konflikty z religią i z Kościołami,
laicyzacja, separacja Kościoła i państwa, ateizacja państwa.
W
każdym razie władza świecka uważa się za Boską i chce rządzić religią i
Kościołem. Pogląd taki wystąpił nawet w chrześcijaństwie wschodnim,
gdzie cesarz miał reprezentować Boga Ojca, a patriarcha Chrystusa. Coś
podobnego, choć na niższym poziomie, występuje obecnie w katolicyzmie
zachodnim, gdzie – mówiąc skrótowo – świecki chce mieć władzę nad Kościołem,
nad hierarchią, a nawet nad Papieżem i soborem. Taki oszołom nieraz sobie
majaczy: “Jestem przekonany, że mam takie prawo”. Taką supremację władzy
świeckiej nad kościelną są u nas skłonni przyjmować: środowiska dawnej Unii
Wolności, katolewica, obecny rząd i prezydent.
Poza
tym spostrzega się w tym liberalistycznym zawirowaniu umysłowym tendencje nawet
do tworzenia własnej religii, jeszcze wyraźniej, niż to robiono w
czasie oświecenia. Ma takie majaczenia i UE. Już w roku 1991 próbowali stworzyć
religię “świecką” dla UE A. King i B. Schneider w ramach Rady Klubu Rzymskiego.
Co ciekawe, takie próby występowały nierzadko już w głębokiej starożytności.
Taką religię, zresztą monoteistyczną, tworzył faraon egipski Amenofis IV
Echnaton (1351-1335 przed n.Chr.), a po wiekach Wielki Mogoł, Akbar, cesarz
Indii (1556-1605 po n.Chr.). Ten drugi wydał nawet w roku 1579 dekret, że jest
nieomylny w sprawach państwowych i religijnych. Zresztą i niektórzy wielcy
mordercy na tronach próbowali tworzyć swoje pseudoreligie. Człowiek nie może
uciec od problemu religii i często chciałby mieć władzę i nad nią.
Toteż jest tak bardzo ważne,
żeby znaczącej władzy nie otrzymywali ludzie nieprawi, niemoralni i chorzy
psychicznie. Tacy bowiem ludzie zawładną wszelką wolnością
poddanych i z życia społecznego uczynią piekło, co tak często zdarzało się i
nadal zdarza.
Wolność rodzi się z prawdy
Największy
problem jest z wolnością i niewolnością w obszarze umysłowym, intelektualnym.
Normalnie człowiek rozumie, że nie ma on wolności fizycznej, kiedy np. siedzi
za kratkami, ale często nie zdaje sobie sprawy, że już wcześniej stracił
wolność umysłową, duchową przez ogłupiającą propagandę, ideologię, przez grzeszne
i przestępcze życie. Tacy marksiści, naziści, skrajni liberałowie często nie
wiedzą, że nie są już wolni w swej duszy. Prawdziwe źródło niewolności,
antywolności czy zniewolenia znajduje się w umyśle, rozumie, w duszy. Święty
Leon Wielki (zm. 461) uczył, że zło moralne, grzech lęgnie się w umyśle, w
duszy, nie w ciele, nie w materii. Stąd najgłębszym źródłem zniewolenia są złe
ideologie, błędne doktryny i kłamstwa medialne.
Piastujący dziś władzę w Polsce:
prezydent, premier, rząd, jednopartyjny parlament, PO-wski, chcą niewątpliwie
umacniać swoją władzę i ograniczać wolność autentycznych patriotów i mas
katolickich. Boją się panicznie utraty władzy, choć nie ma pewności, czy
poprzez nich nie panują nad nami inne siły. W każdym razie zaparli się w
odmawianiu patriotom i Kościołowi głosu, wprost desperacko, bo wiedzą, że bez
zniszczenia Radia Maryja i Telewizji Trwam, czyli naszej myśli i świadomości,
nie utrzymają się dłużej przy władzy. Właśnie demon najpierw niszczy prawdę.
W tej zaciekłości jakby nie zważają na to, że ich ideowa deformacja
wolności prowadzi także do gospodarczego, społecznego, politycznego i
kulturowego zniszczenia Polski. Tymczasem i tu mamy swąd owego biblijnego
Abaddona, czyli niszczyciela człowieka w ogóle i świata (Ap 9, 11). Józef Beck
miał mówić, że Niemcy zabiją ciało Polski, a bolszewicy duszę. I niestety,
liberalizm zachodni, zły i niszczący wszystko, całe dziedzictwo polskie i
ludzkie, dołącza się do niszczyciela duszy polskiej. A poprzez duszę zniszczy
nas i cieleśnie, i materialnie. Musimy więc bronić rzeczywistości polskiej
przy pomocy Kościoła, od czego tak bardzo chcą nas nasi władcy odciągnąć.
“Jeśli pozostaniecie wierni mojej nauce – mówił Pan Jezus – poznacie prawdę, a
prawda uczyni was wolnymi” (J 8, 32). Tą Prawdą jest Bóg żywy i On daje nam
pełną osobową wolność.
Demokracja bez prawdziwej wolności?
Demokracja
stała się wielkim mitem społecznym naszych czasów. Ale demokracja bez wartości
– jak mówił bł. Jan Paweł II w polskim parlamencie – jest totalitaryzmem.
Trudno zrozumieć, jak politologowie i ludzie wykształceni mogą ją stawiać na
miejsce Boga, Dekalogu, prawa. Dzisiaj powinna być ona przyjmowana, ale zawsze z
dużą dozą krytycyzmu i zabezpieczeń. Demokrację bowiem przypisywali sobie
naziści, Sowieci, Chińczycy itd. A i dziś wyrazem demokracji kobiet ma być
zabijanie dzieci poczętych. Demokracja bowiem może odbierać wolność różnym
ugrupowaniom i społecznościom, a także przeradzać się w chaos, rządy układów i
band.
Demokracja
zrodziła się najpierw w starożytnej Grecji, w Atenach. Jej twórcą miał być
polityk ateński Klejstenes w VI/V wieku. Mimo wielkiej wartości wymagała ona
ciągle korekt i udoskonaleń. Często nie eliminowała dzikości. Na przykład w 406
r. p. n.Chr. zgromadzenie ludowe Aten podjęło uchwałę o wojnie morskiej ze
Spartą, i choć pod Arginuzami Ateńczycy zwyciężyli, lecz zginęło pięć tysięcy
Ateńczyków, to ten sam lud skazał sześciu (spośród dziesięciu) strategów na
karę śmierci za te straty i wyroki wykonano.
Zakładano,
jak i dziś, że ludowi wszystko wolno, nawet karanie śmiercią za niezależne
przypadki. A w 392 r. p. n.Chr. demokraci w Koryncie napadli na swoich
oligarchów i arystokrację i 120 wyrżnęli przy ołtarzach i w świątyniach w
czasie uroczystości religijnych, choć ofiarom przysługiwał azyl. Demokraci
miewają pokusę czuć się bogami i antagonistami lub wrogami prawdziwego Boga. I
często przyznają wolność tylko sobie. W ogóle demokracja jest tworem bardzo
skomplikowanym, gdyż ma zapewniać i udział we władzy, i wolność osobistą.
3) Trzeba rozwijać wolność we wszystkich możliwie
dziedzinach, ale jest to zadanie niezwykle skomplikowane, przede wszystkim
trzeba kształtować struktury osobowościowe i działania w prawdzie, prawie,
mądrości, moralności, roztropności, miłości, z uwzględnieniem wolności drugiego
człowieka i różnych sytuacji. W przeciwnym razie będzie chaos, rozbicie
społeczne, walka, a nawet życie jak w dzikiej dżungli. Człowiek oszołomiony
hasłem wolności oderwanej od rzeczywistości i od odpowiedzialności za siebie i
innych może zniszczyć swoją osobowość i życie, a także być źródłem rozbicia i
rozkładu życia społecznego.
Trzeba
tu koniecznie wspomnieć o jednym, czego nie chcą mówić pseudowychowawcy,
przymilający się młodzieży. Otóż pracodawcy bardzo się skarżą, że młodzi
“wolnościowcy i demokraci” chcą mieć pracę dobrze płatną, ale zbyt często nie
chcą się “przemęczać w pracy”, zwłaszcza fizycznej: ociągają się, bumelują,
ciągle “odpoczywają”, urywają się, jedzą, telefonują, często biorą zwolnienia.
Liberalizm obecny przyniósł pogardę inteligencji wobec prac wysiłkowych. Wrócił
on do starożytnych Greków, którzy uważali, że praca fizyczna poniża obywatela
bogatego państwa. Ale oni mogli mieć taką postawę, bo arystokracja i
oligarchowie mieli niekiedy po kilkuset niewolników do takich prac. Największy
filozof grecki, Arystoteles, uchodzący za skromnego, miał niewolników “tylko”
13. Dziś najwyższym ideałem staje się typ zabawowy i rozrabiający.
Człowiek
rozwijający swoją wolność musi pamiętać o ograniczeniach bytu i o konieczności
opanowywania swoich skłonności do zła, do złej wolności. Tutaj nieodzowną pomocą jest religia ze swoimi zasadami i
mocami osobowościowymi.
Głównym źródłem “wolności
diabolicznej” jest odrzucenie Boga i religii. To szatan chciał być
samowolnością niezależną od Boga, źródła istnienia, prawdy i dobra, co prowadzi
ostatecznie do utraty wolności duchowej i twórczej.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik